Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do sądu przez prokuraturę z Żar.
Zabójstwo wyszło na jaw po anonimowym telefonie pewnej kobiety, która powiadomiła policję, iż jej 40-letnia znajoma była w ciąży i nie wiadomo, co stało się z dzieckiem. Policjanci udali się do oskarżonej i we wskazane przez nią miejsce, gdzie miało rzekomo dojść do poronienia. W toalecie znaleźli zwłoki nowo narodzonego chłopczyka. Biegły stwierdził, że noworodek urodził się zdrowy. Po urodzeniu żył od kilkunastu do kilkudziesięciu minut, a przyczyną jego śmierci były rozległe obrażenia głowy.
W śledztwie prokuratura ustaliła, że 40-latka urodziła dziecko, które następnie zostało uśmiercone i wrzucone do dołu w wolno stojącej toalecie.
"Zarzut zabójstwa usłyszała matka chłopczyka i jej konkubent, ojciec dziecka. Kobieta twierdziła, że poroniła i pozostawiła martwe dziecko w toalecie. Przeczy jednak temu cytowana wyżej opinia biegłego patologa" - powiedział PAP Szklarz.
Kobieta nie przyznała się do zabójstwa swojego dziecka, twierdząc, że dokonał je konkubent. Nie potrafiła jednak wyjaśnić, dlaczego nie zainteresowała się losem noworodka. 60-latek nie przyznał się do morderstwa.
Obojgu grozi kara - nie mniej niż osiem lat więzienia, 25 lat więzienia albo dożywocie. Do sądu zostaną doprowadzeni z aresztu.