W domu dzielnicowego z Chorzowa zamontowano specjalny system alarmowy, który w mgnieniu oka ściągnie funkcjonariuszy komendy. Do tego mężczyzna może nosić po służbie broń, a specjalny zespół ochrony, złożony z uzbrojonych po zęby policjantów, pilnuje życia i zdrowia dzielnicowego i jego rodziny - pisze "Gazeta Wyborcza".

Reklama

Wszystko przez to, że kibole Ruchu Chorzów wydali na mężczyznę wyrok śmierci. "To nie są czcze pogróżki, bo zlecenie wyszło od członków półświatka, którzy są kibolami Ruchu. Ci ludzie są zdolni do wszystkiego" - mówi "Gazecie Wyborczej". jeden z oficerów śląskiej policji.

Wszystko przez sierpniowy incydent. Dwóch agresywnych kiboli niszczyło samochody. Policjanci pojechali na interwencję. den z bandytów, bokser ważący ponad sto kilogramów, wyrwał funkcjonariuszowi pałkę. Ten wyciągnął broń. Strzał ostrzegawczy nie uspokoił szalikowca. Policjant przestrzelił więc mu nogi. Dopiero w szpitalu okazało się, że kibol był pod wpływem narkotyków, więc nie czuł bólu. Lekarze musieli mu też amputować nogę. Tymczasem dochodzenie wykazało, że policjant użył broni zgodnie z prawem.

To rozwścieczyło szalikowców. "Z kilku źródeł w środowisku szalikowców dostaliśmy sygnały, że w odwecie zlecili zabójstwo naszego człowieka" - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z oficerów policji. Tę informację potraktowano poważnie, bo niedawno CBŚ rozbił gang, założony przez kiboli Ruchu Chorzów. Przestępcy handlowali narkotykami, a w arsenale mieli broń maszynową.