We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa kontynuował proces 86-letniego oficera UB Jerzego K., oskarżonego przez pion śledczy IPN o znęcanie się nad dwoma więźniami UB w 1948 r. Nie przyznaje się on do zarzutów, za które grozi mu do 7,5 roku więzienia.
Świadek Tadeusz T. - oficer UB, skazany w latach 90. na 7 lat więzienia w procesie płk. Adama Humera i innych stalinowskich śledczych - zeznał, że zna oskarżonego z pracy w departamencie śledczym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Dodał, że dziś już nie pamięta, jakie metody K. stosował podczas przesłuchań. "Miał on opinię spokojnego i zrównoważonego" - dodał T. Podkreślił, że ma kłopoty z pamięcią i ze zrozumieniem tego, co słyszy.
Według świadka, zdarzało się, że podejrzani, ktorzy składali zeznania, prosili śledczych, by mogli "otrzeć się o ścianę", aby po powrocie do celi wyglądali, jakby ich bito na przesłuchaniu. "Chcieli się w ten sposób uwiarygodnić przed kolegami z celi" - stwierdził T. Jego zdaniem w procesie Humera skazano go "niesłusznie". Wiarygodność zeznań tego świadka ma ocenić biegły sądowy psycholog.
Sąd odroczył proces do 21 listopada, kiedy być może się on zakończy.
W 2009 r. IPN oskarżył K., że w 1948 r. znęcał się fizycznie i psychicznie nad Wacławem Sikorskim i Władysławem Jedlińskim (już nie żyje). Miało to polegać na ich wielokrotnych i wielogodzinnych przesłuchaniach, biciu gumą i żelazem owiniętym w ręcznik, przypalaniu włosów, skuwaniu na noc kajdankami, zamykaniu w karcerze, nakazywaniu przysiadów, przyciskaniu głowy do ściany, kopaniu, ubliżaniu i grożeniu - w celu zmuszenia ich do przyznania się do rzekomego szpiegostwa.
Wcześniej sąd odmówił umorzenia sprawy ze względu na przedawnienie karalności - jak chciała obrona. Sąd uznał, że zbrodnie przeciw ludzkości, o które m.in. oskarżono K., nie ulegają przedawnieniu na ogólnych zasadach. Oskarżony nie przyznał się do żadnego z zarzutów. Jego zdaniem, sprawa ma "charakter polityczny". K. twierdzi, że "był znany z kulturalnych zachowań wobec przesłuchiwanych". Przyznał, że raz przesłuchał Sikorskiego, ale bez żadnej przemocy.
86-letni Sikorski (b. żołnierz AK, po 1944 r. wcielony do wojska) powiedział, że K. wprawdzie nie prowadził wobec niego śledztwa w pawilonie UB więzienia na Rakowieckiej, ale kilka razy znęcał się nad nim, by wymusić zeznania. "Mój śledczy powiedział, że jak nie będę zeznawał, to +przyjdzie kpt. K.+ (wymienił jego pełne nazwisko - PAP) i będzie źle; stąd znam jego nazwisko" - dodał Sikorski, który rozpoznał swego dawnego prześladowcę. Sikorskiego skazano wtedy na karę śmierci, potem zamienioną na dożywocie.
W 1955 r. Jerzy K. był aresztowany i sądzony jako jeden z odpowiedzialnych za zbrodnie departamentu specjalnego UB do tropienia "wrogów w partii"; oskarżono go m.in. o śmiertelne pobicie więźnia. "Propaganda PRL przedstawiała mnie jako jednego z najbardziej okrutnych oficerów śledczych" - mówił K. sądowi. Początkowo skazano go wtedy na 3 lata, potem jednak sprawę umorzono. Czyny obecnie mu zarzucane nie były przedmiotem ówczesnego oskarżenia.
Według pełnomocnika Sikorskiego mec. Izabeli Skorupki K. był "prawą ręką" Humera - osławionego szefa departamentu śledczego UB, skazanego w latach 90. na 7,5 roku więzienia. Humer, który zmarł w 2001 r. podczas przerwy w odbywaniu kary, był pierwszym oficerem UB skazanym w III RP.
Do dziś z oskarżenia IPN trwają śledztwa i procesy funkcjonariuszy stalinowskich służb bezpieczeństwa, którzy są skazywani z reguły na kary w zawieszeniu. Nie udało się zaś skazać żadnego z sędziów, którzy wydawali wtedy wyroki, m.in. śmierci - zgodnie z wytycznymi UB lub Informacji Wojskowej. W 1994 r. Sejm potępił zbrodniczą działalność UB i Informacji jako odpowiedzialnych za cierpienia i śmierć wielu tysięcy obywateli polskich.