Ordynator oddziału zasłabł po tym, jak spędził w pracy cztery doby non stop. Chwilę później, sam stał się pacjentem i trafił na oddział kardiologii. Miałem dyżur od 1 stycznia i ciągnąłem go. Myślałem że uda mi się być do końca, niestety wczoraj nie wytrzymałem, trochę ciśnienie mi skoczyło – wyjaśnia w rozpowie z "TVP Info".
Jego sytuację pogarszała również sytuacja kadrowa szpitala. Od początku roku pracował sam, z jego kolegami nie podpisano nowych umów. W czym mogę mieć żal? W tym, że dyrektor odgonił ich od łóżka nie podpisując umowy. Można było się wcześniej dogadać. Takie konkursy się robi od października – przekonuje Kosior w wywiadzie dla "TVP Info".
Dziś udało się podpisać nowe umowy. Dyrekcja przekonuje, że opóźnieniom winni są lekarze, którzy m zbyt wygórowane żądania: Dążymy do tego, by jak najszybciej znormalizować sytuacje. Ostatnie dni były nerwowe i dla pacjentów jak i dla pracowników – mówi w "TVP Info" lek. med. Arnold Król, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa.
Do podobnych spraw dochodzi coraz częściej. Niedawna kontrola Państwowej Inspekcji Pracy wykazała, że lekarze często zostają w pracy po godzinach. Rekordziści spędzają nawet ponad 100 godzin. Jedna z pielęgniarek z pracy nie wychodziła przez 144 godziny - czyli dokładnie sześć dni.