Jak poinformowała we wtorek PAP wiceszefowa wrzeszczańskiej prokuratury Jolanta Janikowska-Matusiak, gdańscy prokuratorzy odmówili wszczęcia postępowania, bo uznali, że odtworzenie na bramie napisu "Stocznia Gdańska imienia Lenina" nie nosi znamion czynu zabronionego.

Reklama

Po konsultacji z gdańskim samorządem, który jest inicjatorem przywrócenia bramie dawnego wyglądu, w tym napisu, śledczy uznali, że rekonstrukcja nie ma na celu propagowania komunizmu. Rewitalizacja bramy ma przywrócić jej historyczny wygląd, by mogła ona służyć celom edukacyjnym, w tym przypominać o zdarzeniach, jakie rozegrały się tutaj przed laty - powiedziała PAP Janikowska-Matusiak.

Jak poinformowała, od decyzji o odmowie wszczęcia postępowania w tej sprawie nie przysługuje odwołanie. Prokurator wyjaśniła, że ewentualne zażalenie przysługiwałoby bowiem tylko osobom pokrzywdzonym. A w tej sprawie nie ma osób pokrzywdzonych. Dobrem chronionym nie jest tutaj bowiem dobro konkretnych, poszczególnych osób" - wyjaśniła Janikowska-Matusiak.

O możliwości popełnienia przestępstwa przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza(PO), który zdecydował o odtworzeniu bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej z napisem: "imienia Lenina" zawiadomili prokuraturę posłowie PiS - Anna Fotyga, Andrzej Jaworski i Maciej Łopiński.

W zawiadomieniu skierowanym w połowie marca do Prokuratury Generalnej stwierdzili, że działanie prezydenta Gdańska to zakazane przez prawo propagowanie idei komunistycznych. Z Prokuratury Generalnej zawiadomienie trafiło do jednostki w Gdańsku-Wrzeszczu.

Brama nr 2 Stoczni Gdańskiej ma być zrekonstruowana do połowy maja. Wykonana zostanie kopia samej bramy wjazdowej, odtworzone mają też zostać metalowy Order Sztandaru Pracy oraz drugi człon napisu "Stocznia Gdańska im. Lenina" (dziś nad bramą widnieje metalowy napis "Stocznia Gdańska S.A."). Brama zostanie pomalowana szarą farbą, bo taki właśnie kolor miała konstrukcja z 1980 roku (dzisiejsza brama jest ciemnoniebieska). Po jej wewnętrznej stronie widocznej dla wychodzących ma znaleźć się też widniejący na niej przed z górą 30 laty napis: "Dziękujemy za dobrą pracę".

Odtworzeniem bramy ma kosztować prawie 68 tys. zł. Inspiracją do wykonania tych prac były badania przeprowadzone przez gdańską artystkę Dorotę Nieznalską. W ubiegłym roku, przygotowując jeden ze swoich projektów artystycznych, zbadała ona losy historycznej bramy wiodącej do stoczni.

Reklama

Okazało się, że brama, przez którą dziś wchodzi się na teren dawnej stoczni, nie jest tą samą bramą, którą znamy ze zdjęć ze strajków z sierpnia 1980 roku. Dalsze badania wykazały, że pierwotna konstrukcja została zniszczona przez czołg w grudniu 1981 roku, jej pozostałości zdemontowano (nie udało się ustalić, co się z nimi stało), a na jej miejsce zbudowano bramę, która przetrwała do dziś.

Ponieważ Brama nr 2 Stoczni Gdańskiej, wraz z sąsiadującym z nią Placem Solidarności, gdzie stoi Pomnik Poległych Stoczniowców oraz salą BHP wpisane są do rejestru zabytków, stanowisko w tej sprawie musieli zająć m.in. wojewódzki i miejski konserwatorzy zabytków. Obaj byli za odtworzeniem bramy w dawnym kształcie.