Jedną firm, które sprawdzane będą teraz przez prokuraturę będzie zakład Mipol z okolic Nowego Sącza. Choć jego szefostwo zapewnia, że nie dodawano koniny do mięsa wołowego, to jednak kupowało ją z Rumunii. Mięso trafiało następnie do innych krajów europejskich - głównie na wschód i południe.

Reklama

Wątpliwości weterynarzy wzbudziła przede wszystkim dokumentacja. Okazało się, że w większości były to paragony. Jeśli idzie pan do hurtowni czy na bazar, by kupić mięso, nikt nie wymaga pokazania dowodu tożsamości. U nas to odbywało się podobnie - bronił się w rozmowie z RMF FM współwłaściciel Mipolu.

Wiadomo także, że dwie z trzech próbek, w których znaleziono koninę, pochodziły z Polski. Trwa sprawdzenie, czy doszło do zanieczyszczenia towaru, czy do fałszerstwa.