W komunikacie rosyjskiej prokuratury pojawia się informacja o pobraniu ponad 300 próbek, które mają zostać poddane ekspertyzo tak w Rosji, jak i w Polsce. Z drugiej strony śledczy piszą, że próbki zostały zbadane przez ekspertów z wielu dziedzin, w tym specjalistów zajmujących się materiałami wybuchowymi. W rezultacie przeprowadzonych przez ekspertów oględzin i badań stwierdzono, że na badanych obiektach nie ma śladów wybuchu - czytamy. Poza tym pobrane zostały próbki brzozy, w którą przed katastrofa uderzył rządowy tupolew. Chodzi o sprawdzenie, że samolot uderzył w to właśnie konkretne drzewo.
O ile jednak rosyjska prokuratura twierdzi kategorycznie, że śladów wybuchu nie ma, o tyle przebywający w Rosji wraz z polskimi biegłymi płk Karol Kopczyk w rozmowie z RMF FM stwierdził: Żadne badania nie były prowadzone. Pobierany był tylko materiał do badań. Zapowiedział, że badania będą dopiero prowadzone.
Wykonane zostały ekstrakty przy użyciu rozpuszczalników, ale ten materiał będzie poddany badaniom między innymi też na zawartość materiałów wybuchowych dopiero w Polsce - powiedział RMF FM płk Kopczyk. Wedle radia, pułkownik stwierdził, że na tym etapie polska prokuratura nie może stwierdzić, że na pokładzie tupolewa był wybuch albo że go nie było.