Lista rzeczy, które spłonęły w poniedziałkowym pożarze w Lgotce koło Kroczyc niedaleko Zawiercia jest bardzo długa. Począwszy od tego, że były ratownik GOPR, jego żona i niepełnosprawna córka stracili dach nad głową i wszystkie rzeczy osobiste, to bezpowrotnie przepadły zbiory Muzeum Ratownictwa i Sportów Górskich. Były w nich m.in. historyczne stroje ratowników górskich, sprzęt narciarski i ratowniczy, zbiory radiostacji i radiotelefonów, kolekcja zdjęć z akcji ratowniczych. Poza tym zniszczeniu uległa kolekcja instrumentów muzycznych zwożonych przez rodzinę z całego świata.

Reklama

Piotr van der Coghen mówi, że tylko cudem nic nie stało się żadnemu z domowników. W feralny poniedziałek, kiedy pojawiły się płomienie, on pojechał do szpitala na zabieg, jego żona wyszła do pracy, a córka została przewieziona do szkoły. Zastanawia się, co by było, gdyby pożar wybuchł w nocy. - Spalilibyśmy się wszyscy - stwierdza.

- Powiem tak: gdyby mi ktoś kilka dni temu powiedział, że w wieku 60 lat przyjdzie mi zaczynać wszystko od początku, tobym nie uwierzył - mówi poseł PO.