Przed sądem stanęła Leokadia W., matka oskarżonej. Sąd zdecydował, że jej zeznania nie będą jawne. Sędzia Adam Chmielnicki tłumaczył swą decyzję tym, że w zeznaniach pojawiało się wiele prywatnych informacji, jak też sprawy, które mogły urazić dobre obyczaje - informuje RMF FM.
W procesie zeznawała także Małgorzata S., która siedziała w jednej celi w katowickim areszcie z Katarzyną W. Jej zdaniem, kobieta chaotycznie opowiadała o tym, co działo się z Magdą. Miała jej powiedzieć, że gdy dziecko upadło na podłogę, reanimowała je, ale nie wezwała pomocy, bo była przekonana o tym, że córeczka nie żyje. Katarzyna W. miała, jak wynika z zeznań, opowiadać o tym, jak ukryła zwłoki, używała też przy tym liczby mnogiej. Jak twierdzi Małgorzata S., matka Madzi z Sosnowca zapewniała też, że ma czterech świadków, którzy będą zeznawać tak, jak chce.
Świadek opowiadała też o próbie samobójczej. Jej zdaniem, wszystko było sfingowane - rozpuściła proszek do prania w kubku i wylała część zawartości do umywalki. Później nie wyraziła zgody na badania i powiedziała mi, że nie chciała brać udziału w wizji lokalnej - zeznawała, jak informuje RMF FM, kobieta. Katarzyna W. napisała też list pożegnalny do męża.
Gdy czekała, w dniu pogrzebu córki, na uchylenie aresztu, zdaniem świadka, była pobudzona. Ubrała się na biało, umalowała i czekała, czy wypuszczą ją na wolność - mówiła kobieta. Powiedziała też sądowi, że Katarzyna W. nie przejawiała żadnych matczynych odruchów podczas oglądania transmisji z pogrzebu. Gdy tylko dowiedziała się o uchyleniu aresztu, miała powiedzieć: a jednak ich wychu...am.
Przed Sądem Okręgowym w Katowicach zeznawała też inna współosadzona Katarzyny W. z aresztu Beata Ch (prokuratura jej także zarzuca zabicie dziecka - małego Szymona z Będzina). Podczas przesłuchania świadek zaprzeczył swym wcześniejszym słowom. Stwierdziła, że Katarzyna W. nie przyznała jej się do zabójstwa córki.
Nigdy nie mówiłam, że Katarzyna W. zwierzała mi się, że miała w trakcie imprezy udusić córkę w złości, że z jej powodów są koszty i nie stać ich na nic, a poza tym, że nie mają czasu na swoje zajęcia. Katarzyna W. nie opowiadała mi o całym zdarzeniu. Na protokole widnieją moje podpisy, odczytano mi ich treść - powiedziała, ale dopytywana nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego podpisała protokół.