Teraz może będzie mi łatwiej o tym mówić. W całym zajściu chodziło o moje zaangażowanie w dialog chrześcijańsko-żydowski. Było to doświadczenie bardzo dla mnie przykre, bolesne, nieprzypadkowe - mówi w rozmowie z TOK FM ksiądz Wojciech Lemański. Zapewnia też, że nie ma mowy o żadnym podtekście seksualnym. Wiem, że przypisywanie cech pewnych zachowań kardynała O'Briena zachowaniom arcybiskupa Henryka Hosera jest absolutnie nieuprawnione i krzywdzące dla arcybiskupa. Za spowodowanie, sprowokowanie tego typu domysłów przepraszam arcybiskupa Hosera. Nie to było moim zamiarem - tłumaczy w rozmowie z TOK FM.

Reklama

Co więc zaszło w kurii? Do spotkania doszło z inicjatywy arcybiskupa Henryka Hosera. Pojechałem do kurii, by się z nim zobaczyć. Rozmawialiśmy o problemach w miejscowym dekanacie. Mówiąc o tych nieprawidłowościach, arcybiskup wyraźnie schodził na problematykę szczególnie mi bliską - mojego zaangażowania w dialog chrześcijańsko-żydowski. Padały słowa, które nie miały nic wspólnego ani z moją działalnością duszpasterską, ani z problemami, które podnosiłem w liście. Były natomiast opiniami na temat Żydów w ogóle, na temat potrzeby albo raczej braku potrzeby kontaktu z Żydami, dialogu z Żydami - wyjaśnia ksiądz Lemański.

Początkowo spotkanie było spokojne, ale potem górę zaczęły brać emocje arcybiskupa Henryka Hosera. Zaczął wracać do swoich spotkań ze wspólnotą żydowską, do sugestii, że to nie jest środowisko, z którym warto mieć kontakty, że to środowisko mało wiarygodne - tak to nazwijmy. W pewnym momencie arcybiskup dość emocjonalnie zapytał, czy jestem obrzezany. Mnie zatkało - mówi duchowny. Zareagowałem wtedy inaczej niż teraz. Po prostu spytałem "ale o co ksiądz arcybiskup pyta? Jak można?". A z tamtej strony było spokojne, wyważone, ja to nazywam - z premedytacją - ponownie zadane to samo pytanie: "Niech ksiądz powie, nie ma w tym nic nienormalnego. Niech ksiądz powie, czy ksiądz jest obrzezany, czy ksiądz należy do tego narodu" - opowiada w TOK FM ksiądz Wojciech Lemański.

Wyjaśnia, że potem napisał list do hierarchy, by się spotkać i jeszcze raz porozmawiać o tej sprawie. Byłem pewien, że arcybiskup przyzna, że to było nieprzemyślane - tłumaczy. Tak się jednak nie stało. Rozmowa zeszła na szukanie haków. To już było takie - brzydko to nazwał kardynał Świątek - szukanie haków. Arcybiskup powiedział, że przeglądał moją teczkę i nic złego na mnie nie znalazł. I dlatego zlecił księdzu dziekanowi Trojanowskiemu zbieranie materiałów na mój temat - opisuje duchowny.

Reklama

Ksiądz Lemański mówi także, o co chodzi mu w sporze z arcybiskupem. Chciałem, by uznano, jak wielką krzywdę wyrządzono drugiemu człowiekowi słowami, które być może dla arcybiskupa Hosera nic nie znaczą. Wiem, ile znaczą dla ludzi, którzy właśnie z powodu obrzezania stracili swoje życie lub swoich najbliższych. Mam w pamięci setki historii dziewczyn i dziewczynek żydowskich, m.in. tych uratowanych w sierocińcu w Chotomowie, które dziękowały Bogu, że nie są chłopcami, bo nie miałyby szans na przeżycie - stwierdził.