W związku z treścią dzisiejszej publikacji w Gazecie Wyborczej pt. „Trzej zamachowcy” informujemy, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie udostępniła mediom protokołów przesłuchań świadków, o których mowa w treści ww. artykułu - czytamy w komunikacie NPW. Wojskowi śledczy przyznają, że przesłuchali trzech świadków, a dostęp do prokuratorów mają wszystkie strony postępowania, w tym pokrzywdzeni oraz ich pełnomocnicy procesowi. Śledczy zdecydowali się opublikować kompletne zeznania świadków mając na względzie wagę śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej dla polskiej opinii publicznej.
Co można znaleźć w tych dokumentach? O katastrofie dowiedziałem się od moich studentów - zeznaje pierwszy świadek. Co mnie zainteresowało, to brak dużego pożaru, brak bruzdy i ogólne rozczłonkowanie obiektu. [...] Jestem balistykiem, wiem, jak latają pociski i żadną miarą nie mogłem uwierzyć, że ta katastrofa zdarzyła się na skutek zderzenia z przeszkodą stałą - tłumaczy.
Moim koronnym dowodem na to (wybuch w samolocie - red.), jest ucięcie skrzydeł w miejscu największej różnicy sztywności. Oznacza to, że w obiekcie powstała fala uderzeniowa. Możliwe jest to tylko w przypadku wybuchu - dodaje ekspert.
Świadek drugi wydaje się trochę mniej kompetentny od pierwszego. W sprawie katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 wiadomo jest mi tyle, ile można przeczytać w gazetach. Przez 40 minut miałem kontakt z elementem [...] Jest to cała wiedza, jaką posiadam na temat tej katastrofy - zeznaje. Przyznaje, że nie brał nigdy udział w badaniach nad katastrofami. Prowadziłem badania podstaw mechaniki prętów cienkościennych i wytrzymałości materiałowej i w tym obszarze czuję się bardzo dobrze - tłumaczy śledczym.
Przyznaje, ze nie ma żadnych dowodów na wybuch w kadłubie, nie wie też, jaki materiał wybuchowy mógłby spowodować te uszkodzenia. Dodał też, że nie wie, z jakich materiałów wykonano TU-154M, ani nie zapoznał się z dokumentacją techniczną maszyny.
Trzeci świadek tłumaczy, że jest redaktorem naczelnym pisma technicznego i dziekanem wydziału inżynierii cywilnej. Świadek opowiada śledczym, że w swym laboratorium mógł wyliczyć zachowanie się samolotu przy uderzeniu w drzewo lub ziemię. Tłumaczy śledczym, że może im przekazać wyniki badań dopiero, gdy uzyska zgodę NASA, gdyż są tam pewne informacje, które mogą być tajne dla osób spoza USA. Dodaje też, że pracownica ambasady USA prosiła go o nieujawnianie danych osób z NASA i firm prywatnych.
Komentarze (164)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeReszta to wtorne zabiegi zamydlajace.
Na tym samym kartoflisku wcześniej lądował Tusk, zastanów się trochę nad głupotami które wypisujesz
kto kazał im lądować we mgle na kartoflisku?
Czy tym samolotem kierował premier Tusk, czy może Putin?
Puknijcie wy się w te puste łepetyny.
Chyba mieliśmy prawo dowiedziec się jakie to "kopmpetencje" mają ci panowie.
Ich zeznania i osoby nie mają ządnego wpływu na śledztwo, bo ani nie byli świadkami katatsrofy, ani nie badali dowodów. Nie mają nawet przekonujacych dowodów na poparcie swoich tez.
czy to nie dziwne że binienda nie jest w stanie pokazać swoich materiałów?
Polak mądry po szkodzie.
Lecz jeśli Tusk i z tego go zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi
Że i przed zamachem i po zamachu głupi.
A to wlasnie jeden z tych zdrowych prokuratorow strzelal sobie w leb - już zapomnieliście ???
nr 2: W sprawie katastrofy z dnia 10 kwietnia 2010 wiadomo jest mi tyle, ile można przeczytać w gazetach
nr 3: chory psychicznie
CO TO ZA KPINA? CO TO ZA BZDURY? LUDZIE OGARNIJCIE SIE I NIE RÓBCIE Z SIEBIE WIĘKSZYCH IDIOTÓW NIŻ JESTEŚCIE!!!
A nie sa nikim szczególnym w tej sprawie. Każdy ma jakąś teorię i "doświadczenie lotnicze" - nie tylko oni. Tak samo jak oni mieliśmy dostęp do tych samych danych wyjściowych