- 26-letni Arkadiusz A podczas przesłuchania przyznał się że kilka razy uderzył dziewczynkę - mówi rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Do takiej sytuacji doszło między innymi w ostatni weekend.
Mężczyzna przyznał się, że uderzył dziecko otwartą ręką w twarz, a także pięścią w głowę. Świadkowie relacjonują, że matka wielokrotnie mówiła, że jest zmęczona macierzyństwem i wolałaby tego dziecka nie urodzić.
Z relacji przesłuchanego przez prokuratora świadka wynika, że feralnego weekendu matka nie chciała zgłosić się na pogotowie, mimo, iż wiedziała, że Nadii potrzebna jest pomoc. Kobieta mówi, że nie zrobiła tego ponieważ lekarze mogliby podejrzewać, że dziecko zostało pobite.
Ogrzewali ciało córki, aby...
Ciało trzymiesięcznej dziewczynki rodzice celowo mieli ogrzewać grzejnikiem elektrycznym. Jak nieoficjalnie dowiedział się TVN24, próbowali w ten sposób ukryć przed pogotowiem, że dziewczynka nie żyje od kilku godzin.
Z ustaleń wynika także, że dziecko, które wraz z rodzicami mieszkało w centrum Łodzi zmarło w nocy z niedzieli na poniedziałek albo we wczesnych godzinach rannych. Rodzice na pogotowie zadzwonili tymczasem dopiero koło godz. 9.
Bezpośrednią przyczyną śmierci miały być rozległe obrażenia głowy.
- Stwierdzono liczne krwiaki i obrzęk mózgu. Niemowlę miało też sześć połamanych żeber. Na głowie i twarzy dziecka stwierdzone zostały zasinienia - mówi rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Jest wniosek o areszt tymczasowy
Łódzka prokuratura jeszcze we wtorek skieruje do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla obojga. 19-letniej Martynie P. i jej 26- letniemu partnerowi grozi dożywocie.
Kilka dni przed śmiercią Nadii, w Łodzi doszło do innego dramatu. Śmiertelnie pobity został 3-letni Wiktor.