Mecenas miał negocjować z dziennikarzami odkupienie praw autorskich do książki o Janie Kulczyku.
Jak twierdzi "Wprost", 4 lipca przygotowując artykuł, wysłano do Romana Giertycha i Jana Pińskiego pytania dotyczące nagranych rozmów, na które Giertych nie odpowiedział. Jego wersję spotkań i rozmów opublikowała natomiast weekendowa "Gazeta Wyborcza".
Uważam, że wobec tego, że zostałem nielegalnie nagrany przez Piotra Nisztora, który chce teraz to nagranie opublikować, nie obowiązuje mnie już tajemnica adwokacka co do treści tego spotkania. W tym momencie moje zobowiązania wobec klienta, który mi to zlecił, przestają mieć znaczenie - powiedział "GW" Giertych.
Latem 2011 r. dostałem niecodzienne zlecenie od klienta, który jest w bliskich relacjach z Janem Kulczykiem, co sprawdziłem. Nie mogę podać nazwiska tego klienta. Chodziło o kupienie książki o Kulczyku od pana Nisztora. "Chcę Jasiowi zrobić prezent" - tak klient zapewniał mnie, że chce pomóc Kulczykowi, bo w książce są przykre informacje o ojcu Kulczyka, który był wtedy stary i schorowany i nie przeżyłby tego - opowiada.
Mecenas twierdzi, że Kulczyk znał fragmenty książki, bo "Nisztor mu je wysyłał, szantażując ich publikacją".
Czytaj więcej: Wszystkie taśmy Piotra Nisztora. Prześwietlamy karierę dziennikarza od afery podsłuchowej>>>
Największym problemem Giertycha jest to, że jego wersję kompletnie burzy to, co słychać na nagraniach - pisze z kolei "Wprost".