Zdesperowana kobieta wtargnęła do jednego z zakopiańskich przedszkoli i chciała wziąć dzieci jako zakładników. Została obezwładniona. Miała przy sobie butlę z gazem i broń - najprawdopodobniej atrapę.51-letnia mieszkanka Zakopanego weszła do środka razem z jednym z rodziców, który przyprowadził dziecko. Jak powiedział rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek, dzięki temu, że kobietę udało się szybko obezwładnić, nikomu nic się nie stało. To co się wydarzyło, działo się na korytarzu, tylko i wyłącznie w obecności dorosłych osób" - mówił Wieczorek. Wiadomo, że kobieta była już wcześniej znana zakopiańskiej policji. "Były podejmowane różnego rodzaju interwencje, wiemy też, że była ona pod opieką lekarską - tłumaczył rzecznik zakopiańskiej policji.
Dyrektor przedszkola Jacek Ślusarczyk przyznaje, że sytuacja była bardzo nerwowa, ale personel zachował się wzorowo. Dzieci zostały momentalnie przeniesione do innych pomieszczeń i nie były świadkami zajścia. Jak relacjonuje dyrektor placówki, kobieta weszła do przedszkola, żądając spotkania z jedną z nauczycielek. Kiedy ta się pojawiła, napastniczka wymierzyła w nią pistolet i powiedziała, że to napad, a dzieci bierze jako zakładników. Jak się później okazało, w torbie, którą miała ze sobą kobieta, była butla z gazem. Teraz policja będzie wyjaśniać motywy działania 51-letniej kobiety. To osoba dość znana w Zakopanem - często występowała na sesji Rady Miasta informując, że pod Tatrami działa mafia paliwowa. Lokalnym dziennikarzom skarżyła się również na konflikty sąsiedzkie.
ZOBACZ: Strzelanina w szkole pod Moskwą. Napastnik wziął zakładników>>>