Z niewyjaśnionych przyczyn wybuchła panika. Kilku studentów zostało stratowanych. Do szpitali trafiło około 10 osób. Tam jedna z nich zmarła. Dwie nadal są w ciężki stanie. Policja pod nadzorem prokuratury będzie wyjaśniać okoliczności zdarzenia.
Policja ustala tożsamość ofiary. Wiadomo, że studenci świętowali rozpoczęcie roku akademickiego. Na imprezie miało być 1200 osób, rektor uczelni twierdzi jednak, że było ich 700-800.
Na miejscu obecnych było też: 15 pracowników ochrony, 4 ratowników medycznych i 40 osób z samorządu studenckiego, które miały wspierać firmę ochroniarską. - Na taką liczbę ludzi było za mało ochroniarzy, to nie zachowali czujności - twierdzi Beniamin Krasicki prezes firmy ochroniarskiej City Security.
Przekonuje, że pracownicy ochrony nie powinni wpuszczać studentów, widząc, że w łączniku przez dłuższy czas, bo około pół godziny był tłok. W takiej sytuacji należałby wyprowadzać te osoby, dodaje. Na razie nie wiadomo, z jakiego powodu wybuchła panika, ale - jak dodaje Krasicki może być to szczegół.
Przypomniał warszawską manifestację na moście Poniatowskiego - wówczas wystarczyło, że ktoś z tłumu krzyknął "bomba".
Minister ma głos
Minister nauki Lena Kolarska-Bobińska zasugerowała, by niezależnie od działań śledczych uczelnia przeprowadziła własne postępowanie wyjaśniające przyczyny i okoliczności tragedii. Zgodnie z zaleceniami szefowej resortu, Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy powinien też przygotować wnioski pozwalające zapobiegać takim wypadkom w przyszłości.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego zwróci się dziś do rektorów wszystkich uczelni w kraju o przegląd procedur i sposobów postępowania w czasie imprez masowych na uczelniach. Ta sprawa ma być jednym z tematów jutrzejszego posiedzenia Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich we Wrocławiu.