Podczas czerwcowego spotkana z Prokuraturą Krajową nie przedstawiono nam żadnego sensownego argumentu na rzecz ekshumacji. Usłyszeliśmy zdania brzmiące surową literą prawa o konieczności otwierania grobów i niemożności odstąpienia od tego aktu. Jestem prawnuczką adwokata i wnuczką prokuratora. Myślę, że gdyby dziś żyli, potrafiliby wśród zapisów prawa znaleźć takie, które przeczyłyby tej kategoryczności - oburza się na plany ekshumacji Izabella Sariusz-Skąpska. Kobieta sugeruje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że jeśli są rodziny, które mają wątpliwości co do tego, kto jest pochowany w grobie, to niech one ustawią się jako pierwsze do ekshumacyjnej kolejki, a nas zostawią w spokoju.

Reklama

Nagle, po tylu latach, ciało najukochańszej dla mnie osoby staje się dowodem w sprawie, jak telefony komórkowe mojego Ojca czy laptop, z którym leciał do Smoleńska? Jeśli po jednej stronie jest nasza żałoba i szczątki naszego Taty, a po drugiej stanowisko prokuratury, to ja tu nie widzę równowagi - ostro mówi Sariusz-Skąpska. Uważam, że prawo moralne jest po stronie mojej Mamy, Siostry i mojej. Cywilizacja zaczyna się tam, gdzie pochówki. Człowiek zaczął się wtedy, gdy po raz pierwszy zakopał swojego bliskiego i postawił na jego grobie jakiś symbol. Wykształciliśmy całą kulturę zbudowaną na pamięci i szacunku wobec przodków. I nagle to przestaje być ważne? - pyta retorycznie.

Sariusz-Skąpska nie rozumie też po co znowu śledczy chcą odkopać ciała ofiar. To znaczy: wykopmy wszystkich i ułóżmy sobie pasjansa, zobaczymy, kto do kogo pasuje? Czy nikt nie pomyślał o tym, że w tak małym samolocie - bo to jest mały samolot - ci ludzie siedzieli blisko i można się spodziewać śladów i mikrośladów? I czy naprawdę potrzebujemy do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej wiedzy, w jakim tempie umierali, jeśli wszystko trwało sześć sekund? - zastanawia się.

Córka Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, który był prezesem Federacji Rodzin Katyńskich opowiada też, jak teraz wygląda jej życie. Wyznawcy "religii smoleńskiej" traktują nas, rodziny niezgadzające się na ekshumacje, jako tych, którzy "nie chcą poznać prawdy". Jeszcze chwila i dowiem się, że coś ukrywam albo jestem politycznie zaangażowana. Nas się poucza, jak mamy przeżywać stratę. Słyszę, że nie dorosłam do żałoby - oburza się. Z drugiej zaś strony słyszy żarty o katastrofie smoleńskiej. Proszę zobaczyć, co się dzieje w internecie, jaka fala hejtu i żartów smoleńskich nas zalewa. Przecież z tych ekshumacji się już żartuje, tak jak z katastrofy - dodaje.

Zdradza też, że nie ma ochoty wybrać się na Smoleńsk. Po co? Mój Ojciec zginął naprawdę. Podobno jest w tym filmie scena, w której ofiary Katynia spotykają się ze zmarłymi w katastrofie. Dziś ta scena i cały film są przedmiotem kpin. W mojej najgłębszej świadomości Dziadek, który zginął od strzału w tył głowy w Katyniu, wyszedł na spotkanie Ojca, ale to nie było w filmie, tylko w niebie - podsumowuje.

Reklama