„Na rozmowę z sędzią Przyłębską zostałem zaproszony za pośrednictwem jej sekretarki. Spotkanie trwało trzy minuty i odbyło się w obecności Mariusza Muszyńskiego, szczęśliwie milczącego. Panią Julię Przyłębską zobaczyłem na żywo pierwszy raz od 21 grudnia 2016 r. Uprzednio wielokrotnie odmawiała spotkań ze mną i pozostałymi sędziami Trybunału” – pisze Biernat w oświadczeniu przesłanym do mediów, informuje portal Wyborcza.pl.

Reklama

Wśród podarunków, które sędzia otrzymał od prezes Julii Przyłębskiej znalazły się: legitymacja sędziego w stanie spoczynku, świadectwo pracy, bukiet kwiatów, a także dość nietypowa prośba, by nie wypowiadał się o Trybunale w sposób emocjonalny i nie atakował męża pani sędzi.

Sędzia Biernat odpowiedział, że o Trybunale Konstytucyjnym będzie mówił tylko wtedy, gdy uzna to za niezbędne.

Okazało się jednak, że to nie wszystkie prezenty. Sędzia miał otrzymać jeszcze książkę autorstwa Bronisława Wildsteina, jak powiedziała sama prezes Przyłębska na antenie TVP Info, "autora krytykowanego przez elity, z którymi utożsamia się wiceprezes Biernat".

Reklama

Ponieważ tego prezentu sędzia nie otrzymał podczas pożegnania, prezes Przyłębska wysłała książkę przez kierowcę. Niestety Biernat nie był w stanie podać jej tytułu, ponieważ spieszył się na pociąg i książkę zostawił. W zamian zrewanżował się pani prezes listą pytań , wśród których znalazło się to, czy celowo chciała sprawić swoim ostatnim prezentem nieprzyjemność. I drugie, w którym sędzia pyta się, czy nie wysłać Julii Przyłębskiej książki „Na straży państwa prawa. Trzydzieści lat orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego”.

Reklama