Oświadczenie zostało wydane przez MSZ i w związku z tym uważam, że należy poczekać na to, jak zakończy się sprawa przed IPN - tak prezes TK odpowiedziała w czwartek w TVP Info na pytanie o sprawę jej męża, którego oświadczenie lustracyjne bada IPN.

Reklama

Na pytanie, czy "ten fakt" był jej znany wcześniej, prezes TK odpowiedziała: Tak, był znany.

Wszystkie dokumenty zostały opublikowane; każdy może zapoznać się z tymi dokumentami i zobaczyć, czy są tam jakieś dokumenty, które pokazują na współpracę - dodała sędzia Przyłębska. Na uwagę, czy sam fakt podpisania zobowiązania nie jest kompromitujący, odparła, że "jest to kwestia oceny całokształtu sprawy na podstawie dokumentów".

10 marca IPN udostępnił teczkę personalną tajnego współpracownika pseudonim "Wolfgang", dotyczącą Andrzeja Przyłębskiego. Z dokumentów z lat 1979-80 wynika, że TW "Wolfgang" "został pozyskany do współpracy 11 czerwca 1979 r.". Jak podano, w celu "zapewnienia dopływu informacji operacyjnych dotyczących przejawów działalności antysocjalistycznej w środowisku studenckim w Poznaniu".

Sam Przyłębski mówił, że niewykluczone, iż szantażowany, pod groźbą nie tylko odmowy wydania paszportu, ale także relegacji ze studiów za kolportaż pism antykomunistycznych, mógł podpisać jakieś zobowiązanie. Ale związane z tym, że będę "uważny" i "ostrożny" w Anglii, by nie podejmować współpracy ze środowiskami antyrządowymi w Wielkiej Brytanii i że opowiem o swoim pobycie w Anglii - mówił Przyłębski. Dodał, że to był czerwiec 1979 r. i po powrocie z Wlk. Brytanii, opowiedział o swoim pobycie. Mówił też, że po powrocie dwukrotnie poproszono go o spotkanie, które rozumiał jako kontynuację tej współpracy, lecz odmówił. Dodał, że w sprawie nie zostało spełnione kryterium tajności (to jeden z pięciu warunków uznania kogoś za "kłamcę lustracyjnego" - PAP), bo o rozmowie w biurze paszportowym poinformował "niektórych kolegów w akademiku oraz narzeczoną".

Reklama

W początkach marca podawano, że weryfikacja przez IPN oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego nastąpi najwcześniej za miesiąc; pion lustracyjny IPN działa w tej sprawie priorytetowo.

Zgodnie z ustawą lustracyjną, jeśli prokurator pionu lustracyjnego IPN nabierze wątpliwości co do prawdziwości czyjegoś oświadczenia, kieruje sprawę do sądu, który może uznać daną osobę za "kłamcę lustracyjnego" (taka osoba traci pełnioną funkcję publiczną i nie może ich pełnić na czas od 3 do 10 lat - PAP). IPN może też uznać, że nie ma wątpliwości do prawdziwości oświadczenia; wtedy nie kieruje wniosku do sądu.

W oświadczeniu MSZ podkreślono, że resort nie ma informacji, by IPN podważył prawdziwość oświadczenia Przyłębskiego, w którym zaprzeczył on współpracy z SB. Resort zaznaczył, że Przyłębski kilkakrotnie przechodził procedurę sprawdzającą.