Mateusz Kijowski w emocjonalnym wpisie na blogu rozlicza się z kilku ostatnich miesięcy swojego życia. Pisze, że był zaskoczony zachowaniem swoich kolegów z organizacji po ujawnieniu tzw. afery fakturowej. - Kiedy nakręcana od miesięcy afera została odpalona nie mogłem uwierzyć. Nie wiedziałem, jak reagować. Moje prostolinijne tłumaczenia trafiały na agresję i kolejne kłamstwa. Byłem zaskoczony, oburzony i zagubiony. Wycofałem się z publicznego wypowiadania i występowania. (...) W końcu w tak zwanym salonie do dobrego tonu weszło, żeby wykazać się zgrabnym kopnięciem Kijowskiego - pisze były lider KOD.
Kijowski opisuje też, jak doszło do pogorszenia się jako sytuacji materialnej. - Ciężka sytuacja naszej rodziny zaczęła się od kredytu frankowego oraz choroby nowotworowej mojej żony. Dodatkowym uwarunkowaniem jest to, że mieszkamy z dwoma niepełnosprawnymi synami, którzy co prawda są pełnoletni, ale samodzielni być może kiedyś będą. Kiedy sytuacja zaczęła nas przygniatać, uznaliśmy, że mam prawo powiedzieć o tym, jak jest – tłumaczy Mateusz Kijowski.
Działacz odnosi się też, do swoich dzieci. - O moich dzieciach mówi cała Polska i nie tylko. Nic o nich nie wiedzą, ale nie przeszkadza im to wygłaszać wyrazistych i zdecydowanych ocen. Czy ci, którzy tak się niby troszczą o ich los mają świadomość, jaki im garb wkładają na plecy? To dorosłe osoby. Samodzielne i dobrze sobie radzące w życiu. Ale piętno, którym hejterzy ich obarczają na pewno im nie pomoże. Tego właśnie chcecie? – pyta były lider KOD.
Na koniec emocjonalnego wpisu zapowiada walkę o dobre imię swojej rodziny. - I niech nikt nie myśli, że będę siedział cicho, kiedy moja rodzina jest niszczona. To, że nie atakuję personalnie, że nie walczę z ludźmi, że szukam w ludziach dobra nie oznacza również, że dam pomiatać sobą. I nie ulegnę presji ani naciskom. Możecie mnie opluć, możecie mi uprzykrzyć życie, możecie mnie nawet zabić. Ale mnie nie pokonacie. Bo od lat wiem, co jest ważne. A w ciągu ostatniego roku utwierdziłem się w przekonaniu, że wartości najwyższe – wolność, równość, demokracja, solidarność, różnorodność – nie mają ceny – kończy Kijowski.
Ile zebrano dla Kijowskiego?
Nie tak dawno media obiegła informacja, że w internecie prowadzona jest zbiórka pieniędzy dla Mateusza Kijowskiego, bo były lider Komitetu Obrony Demokracji nie ma za co żyć. Organizatorką akcji jest Elżbieta Pawłowicz, siostra posłanki PiS Krystyny Pawłowicz.
Teraz w sieci pojawiło się nagranie z udziałem byłego lidera KOD. Kijowski informuje, ile pieniędzy na jego "stypendium wolności" zebrali internauci.
– Chce powiedzieć, że nasza zrzutka spotkała się z państwa wielką życzliwością. W tej chwili mamy prawie 32 tysiące złotych – informuje Pawłowicz i po chwili dodaje: - W przyszłości pieniądze z tego stypendium będą przeznaczane na osoby, które bardzo czynnie działają, a są w podobnie trudnej sytuacji, co Mateusz.
Sam Kijowski podziękował internautom za zebrane pieniądze.- To ogromne wsparcie, dzięki niemu nasza rodzina będzie mogła bez stresów bytowych przeżyć święta – ocenił były lider KOD.
Ile chciałby zarabiać Kijowski?
Ostatnio Kijowski dokonał wyliczeń, ile powinien zarabiać, aby mieć na utrzymanie, alimenty i na spłatę zadłużenia alimentacyjnego.
Internauci i dziennikarze są przejęci losem moich zobowiązań alimentacyjnych i zaskoczeni, że nie idę na budowę, żeby tylko je spłacać. Oraz zadłużenie z tego tytułu. No to konieczne jest krótkie przypomnienie z matematyki na poziomie szkoły podstawowej - napisał Kijowski na swojej stronie internetowej.
I były lider KOD dokonał precyzyjnych wyliczeń. Jak z nich wynika, Kijowski nie może zarabiać mniej niż... 8437 zł brutto, czyli 5945 zł netto.
Wszyscy wiedzą, że moje alimenty wynoszą 2100 zł netto miesięcznie. To jest 2919 złotych brutto według kalkulatora wynagrodzeń na stronie pracuj.pl. Tylko jeszcze koszty komornicze – 15%. Czyli nie 2100 ale 2415 złotych netto. Czyli 3371 brutto. Ale… jeszcze muszę sam się jakoś utrzymać. Chociażby – żeby coś zjeść przed pracą i jeszcze dojechać do pracy. Mieć gdzie spać, ubrać się, zapłacić za prąd, gaz, ogrzewanie… Zgodnie z prawem na moje potrzeby muszę mieć 40% wynagrodzenia. Czyli nie 2415 netto, ale 4025 netto. A zatem mamy 5681 brutto - napisał Kijowski.
Ale internauci przypominają mu również o spłacie zadłużenia alimentacyjnego. Zatem obliczenia trzeba nieco skorygować.
Słyszę od życzliwych internautów, że mam spłacać również zadłużenie. W końcu to proste – idź kopać doły i spłacaj zadłużenie. Wszyscy wiedzą, ile wynosi moje zadłużenie. Żeby rozłożyć spłatę na 10 lat, to miesięcznie wyjdzie około 1670 zł netto. Plus 15% kosztów komorniczych czyli 1920 netto. Zatem zwiększamy 4025 o 1920. Mamy 5945 netto czyli 8437 brutto - obliczył były lider KOD.
Nie piszę tego, żeby się czegoś domagać. Ale żeby odpowiedzieć na wszelkie propozycje i zobowiązania w stylu – na budowie by się zatrudnił, spłacił zadłużenie i pokazał, że jest mężczyzną. Pokazywać nic nie muszę, ale nie spłacę pracując na budowie. Moje zadłużenie będzie rosło - dodał.
Przy okazji zaprzeczył pogłoskom, że otrzymał jakąkolwiek ofertę pracy. A jedyna pomoc, jaką otrzymał, to ta "od Eli" (Pawłowicz - przyp. red.).
Kijowski pisze, że przyjął ją "ze łzami w oczach".
Dawno nie miałem tylu łez wzruszenia w oczach, co w ciągu ostatnich dwóch dni. Nie wiem, jak mogę wyrazić swoją wdzięczność za tę grupową propozycję od Eli i tych ponad dwustu osób, które ją potwierdziły i wzmocniły. Jesteście wielcy! To Wy wyrażacie prawdziwą chrześcijańską miłość bliźniego i prawdziwie polską tradycję wzajemnego wsparcia i życzliwości. Takie są Polki i tacy są Polacy. Nienawiść, złość, zawiść i wulgarność – to nie jest Polska. Polska jest piękna. Dla pięknej Polski jestem gotowy się zaangażować jeszcze bardziej - napisał były lider KOD.
W jednym z ostatnich wywiadów Kijowski mówił o swojej trudnej sytuacji. M.in. o tym, że stracił jednego ze swoich kontrahentów przez to, że występował publicznie, jego żona zachorowała na raka, a synowie są niepełnosprawni, więc nie są w stanie sami siebie utrzymywać. Co z tego wynika na dzisiaj? Jesteśmy bardzo mocno dociśnięci do muru i sytuacja jest dosyć krytyczna. Codziennie zastanawiam się razem z żoną, czy będzie miał za co zrobić zakupy żeby dzieci miały co zjeść przed szkołą, czy po szkole. Miałem wiele prób poszukiwania przedsiębiorcy, który byłby w stanie zatrudnić tego Kijowskiego i narazić się tej władzy - mówi.