Bójka wybuchła w Posnanii już po 22. Dwie grupy Romów najpierw obrzucały się wyzwiskami, potem w ruch poszły pięści. Dopiero gdy około 23 pojawiło się 11 załóg policyjnych radiowozów sytuację udało się opanować. Mimo reakcji funkcjonariuszy duża części Romów udało się uciec na pobliskie osiedla.
Część klientów uważa, że w trakcie całej szarpaniny nie mogli liczyć na pomoc ochrony. Kiedy w ruch poszły pięści, ochroniarze wycofali się, a bójka trwała w najlepsze - opowiada dziennikarzom świadek wydarzeń. Zdecydowanie zaprzecza temu rzecznik centrum handlowego, Filip Gruszczyński. Pracownicy ochrony, którzy byli na obiekcie, działali zgodnie z przepisami, czyli próbowali wezwać osoby uczestniczące w tej bójce do wstrzymania się i do zachowania spokoju, kiedy zaczynali się przepychać - tłumaczy portalowi epoznan.pl.