Poszkodowani w wypadku chłopcy byli wychowankami Centrum Opieki nad Dzieckiem w Szczecinie. W dniu zdarzenia od godzin porannych chłopcy byli w trakcie ucieczki z Centrum - poinformował w środę rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie Maciej Homis. Dodał, że o ucieczce we wtorek o godz. 9:20 poinformowana została policja oraz prawni opiekunowie.
Po otrzymaniu zgłoszenia o tragicznym zdarzeniu pozostali wychowankowie, rodziny chłopców oraz kadra Centrum zostali objęci wsparciem psychologicznym - podkreślił Homis. Dodał, że z uwagi na prowadzone postępowanie oraz szacunek do rodzin, MOPR nie udziela więcej informacji w tej sprawie.
Śledztwo w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa Szczecin-Zachód. Postępowanie prowadzone jest w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad małoletnimi - powiedziała PAP w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Joanna Biranowska-Sochalska. Dodała, że śledztwo prowadzone jest też w kierunku "nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonych".
Prokuratura będzie też badać, czy teren basenu przeciwpożarowego był odpowiednio zabezpieczony przed tym, aby nie dostały się tam osoby nieupoważnione. Istotna będzie też opinia z zakresu medycyny sądowej po sekcji zwłok chłopców.
Jak poinformowała prok. Biranowska-Sochalska, trwa przesłuchiwanie świadków. Oględziny miejsca zdarzenia przeprowadzono we wtorek pod nadzorem prokuratora.
Dwaj chłopcy, w wieku 12 i 13 lat, zmarli w nocy z wtorku na środę w szpitalu na szczecińskich Pomorzanach. Zostali tam przewiezieni po akcji ratunkowej po tym, jak strażaccy nurkowie wydobyli ich ze zbiornika przeciwpożarowego na terenie byłego złomowiska w rejonie ulic 26 kwietnia i Twardowskiego w Szczecinie.
U chłopców doszło do zatrzymania akcji serca. Podczas reanimacji na miejscu wypadku nie udało się jej przywrócić. Podjęto decyzję o przetransportowaniu ich do szpitala na Pomorzanach.
Pogotowie przywiozło chłopców do szpitala w stanie ciężkim, w głębokiej hipotermii. Zostali tam podłączeni do specjalistycznej aparatury, ale kilkugodzinne próby ich uratowania nie powiodły się.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi szczecińska prokuratura.