Ojciec Tadeusz Rydzyk na ujawnionych przez tygodnik "Wprost" nagraniach z wykładu mówił, że Lech Kaczyński oszukał go i uległ lobby żydowskiemu, prezydentową nazwał czarownicą i dorzucił, że "Gazeta Wyborcza" prezentuje "talmudyczną mentalność".
Zaalarmowana prokuratura skupiła się na dwóch sprawach: sprawdzała, czy redemptorysta znieważył prezydenta oraz czy obraził społeczność żydowską. Jednak gdy umorzyła postępowanie, stwierdziła tylko, że słowa dyrektora Radia Maryja nie podpadają pod paragraf o znieważeniu głowy państwa.
"Gazeta Wyborcza" przyjrzała się decyzji o umorzeniu sprawy. Dziennikarze zauważyli, że śledczy nie nadali Żydom statusu pokrzywdzonych. A to błąd - pisze dziennik. Łatwo więc obalić decyzję prokuratury. Wystarczy, że organizacja żydowska lub nawet osoba wyznania mojżeszowego napisze odwołanie.
"Praktycznie może zrobić to każdy, kto jest Żydem. W najgorszym scenariuszu prokuratura może więc zostać zasypana tysiącami zażaleń" - mówią "Wyborczej" prawnicy. Jeśli sąd zgodzi się z nimi, prokuratura będzie musiała zająć się taśmami z wykładu ojca Rydzyka od początku.