W czwartek TVN24 podał, że szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernest Bejda nagle odwołał i wysłał na emerytury dwóch kluczowych dyrektorów - szefa pionu finansów i szefa pionu bezpieczeństwa wewnętrznego. Zrobił to na miesiąc przed końcem swojej kadencji. Obaj dyrektorzy byli zaufanymi ludźmi Bejdy, a także ministrów koordynatorów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Jak powiedział portalowi TVN24 były szef CBA Paweł Wojtunik, jednoczesna dymisja kluczowych dyrektorów sugeruje, że mogło dojść do poważnych nieprawidłowości w gospodarowaniu budżetem.
Zdaniem Onetu, odwołanie dwóch dyrektorów to efekt wykrycia, że jedna z pracownic CBA wyprowadzała pieniądze z funduszu operacyjnego Biura. W sumie mogło to być nawet blisko 5 mln zł. - Kiedy wyszło to na jaw, posypały się głowy. Dyrektor pionu finansów będzie prawdopodobnie odpowiadać za niedopełnienie obowiązków, a dyrektor biura wewnętrznego za to, że nie miał nad tym kontroli, do czego przecież został powołany - powiedział informator Onetu.
W odpowiedzi na zapytanie PAP, CBA przesłało komunikat. "Centralne Biuro Antykorupcyjne nie informuje o decyzjach kadrowych, podejmowanych wobec funkcjonariuszy i pracowników Biura. Nie jest prawdą, jakoby Centralne Biuro Antykorupcyjne utraciło jakiekolwiek środki finansowe"- napisał rzecznik Biura Temistokles Brodowski.
Onet podał, że dyrektorzy stracili posady w tygodniu, w którym parlamentarna komisja służb specjalnych debatowała nad budżetem dla CBA. Zastanawia się też, czy "afera pogrąży Ernesta Bejdę i nie zostanie on powołany na kolejną kadencję".