Wody Polskie na swojej stronie internetowej przedstawiły najnowsze dane nt. zagrożenia suszą w Polsce. Zostały one opracowane na podstawie danych pomiarowych i satelitarnych, które zostały przygotowane na potrzeby opracowywanego pierwszego w kraju planu przeciwdziałania skutkom suszy (konsultacje mają zakończyć się 15 lutego br.). Resort gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej (MGMiŻŚ) informował w połowie ub.r., że taki plan ma być gotowy do końca 2020 roku.
Przedsiębiorstwo wyjaśniło, że występuje kilka typów susz: atmosferyczna, rolnicza, hydrologiczna (dotyczy wód powierzchniowych) oraz hydrogeologiczna (dotyczy wód podziemnych). W 2019 roku najbardziej dotkliwym rodzajem suszy, jaki był obserwowany w Polsce, była susza rolnicza. Jak zauważono na początku nowego roku nie jest lepiej.
"Najnowsze dane wskaźnika wilgotności gleby dla stycznia 2020 roku wskazują na niską wilgotność gleby – poniżej 40 proc., a miejscami nawet poniżej 35 proc. Przyczyną przede wszystkim jest brak opadów – bezśnieżna i sucha, a przy tym ciepła zima – uniemożliwia odbudowę wilgoci w glebie. Obecnie na obszarze Kujaw, województwa zachodniopomorskiego poprzez województwo pomorskie, wielkopolskie oraz na połowie obszaru regionu łódzkiego, jak również warmińsko-mazurskiego, dane wskazują na bardzo intensywną suszę atmosferyczną i rolniczą" - poinformowano. Na taką sytuację wpływ ma brak opadów, bezśnieżna, sucha i ciepła zima. Wody Polskie zauważyły, że jeżeli sytuacja się nie poprawi, tzn. nie zacznie intensywnie padać, to susza występować będzie również na wiosnę.
Wody Polskie zwracają uwagę, że takim zjawiskom jak susza i powódź towarzyszy cykliczność. "Od setek lat obserwowane i odnotowywane są okresy z intensywnymi opadami oraz okresy suszy. Istnieje przypuszczenie, że zjawiska te mogą być powiązane z aktywnością słoneczną, która ma wpływ na tworzenie się chmur w atmosferze. Natomiast intensywność skutków suszy – to efekt zarówno deficytów opadu, jak również istniejących warunków do retencji wody, w tym użytkowania terenu, stosowanych praktyk rolniczych, korzystania z zasobów wodnych, itp." - dodano.
W Polsce obecnie gromadzimy i przetrzymujemy przez dłuższy czas ok. 4 mld m sześc. wody, co stanowi ok. 6,5 proc. objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Na całkowity odpływ rzeczny składa się woda dostarczana do koryta rzeki, m.in. w wyniku opadów czy topnienia śniegu. Zgodnie z planem podniesienia retencji ten współczynnik ma być dwukrotnie wyższy i wynieść ok. 15 proc. Inwestycje m.in. w duże i małe zbiorniki retencyjne mają kosztować w ciągu kilku lat 14 mld zł. Zbiorniki te mają być też wielofunkcyjne, czyli aby mogły przyjmować nadmiar wody w czasie powodzi i spuszczać ją w razie suszy.