Dwumiesięczna dziewczynka z Darłowa trafia do szpitala w stanie bardzo ciężkim. Lekarze stwierdzają u niej liczne obrażenia, m.in. dwa krwiaki w mózgu. Mimo starań nie udaje się jej uratować. Prokuratura stawia zarzuty ojcu dziecka, który miał się nim opiekować w czasie, gdy matka wraz ze starszą córką były w sklepie. Ośmiomiesięczny chłopiec z licznymi urazami kończyn trafia do szpitala w Bydgoszczy. Ma złamania oraz skręcenia rączek i nóżek. Został przetransportowany do szpitala po interwencji pracowników MOPS i policjanta dzielnicowego. Zarzuty znęcania się usłyszała matka i jej konkubent. Do szpitala w Malborku, a następnie w Gdańsku, w stanie ciężkim trafia czterotygodniowa dziewczynka. Według śledczych dziecko było bite i szarpane. Z dokumentacji medycznej wynika, że miało też złamania kości udowej, ramiennej i obojczyka. Biegły, na którego opinię powołuje się prokuratura, ocenił, że obrażenia pochodziły z różnego okresu.
To tylko kilka przypadków z ostatnich miesięcy, gdzie ofiarami przemocy padają dzieci. – Gdy dzieje się tragedia, mówią o niej media, a politycy deklarują działania. Ale mijają dni, pojawia się nowy temat, a o krzywdzie dzieci się zapomina – mówi Renata Szredzińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. – Policja, prokuratura i sąd zajmują się ustalaniem winnych. Tych, którzy uderzali, rzucali i kopali. Ale nie wyciągamy lekcji z tych historii i nie wyłapujemy luk w systemie, które mogły, nawet nieświadomie, przyczynić się do zdarzenia.
Polska, mimo apeli organizacji pozarządowych, w tym m.in. FDDS, nie ma rozwiązania, które w Wielkiej Brytanii funkcjonuje pod nazwą Serious case review. To obowiązek analizowania przyczyn każdego przypadku śmierci dziecka. Teraz ma się to zmienić, bo w Kancelarii Prezydenta trwają prace nad inicjatywą ustawodawczą wprowadzającą to rozwiązanie do polskiego porządku prawnego. – Są zaawansowane – mówi Andrzej Dera, minister w kancelarii Andrzeja Dudy.
Reklama
Tragiczny miesiąc
W lipcu 2019 r., po tragicznym czerwcu, gdy pięcioro dzieci zmarło w wyniku przemocy, wystosowaliśmy do prezydenta petycję, pod którą podpisały się 22 tys. osoby. Przedstawiliśmy pomysł. Kancelaria zareagowała, powstała grupa robocza, w skład której poza prawnikami wchodzą m.in. przedstawiciele fundacji i Biuro Rzecznika Praw Dziecka – opowiada Szredzińska.
Idea oparta jest na procedurze obowiązującej na Wyspach od 2007 r. Grupa składająca się z przedstawicieli służb społecznych, policji, edukacji, ochrony zdrowia przygotowuje po każdym przypadku śmierci dziecka rekomendacje dla władz lokalnych. Na zasadzie: czy potrzebne są zmiany legislacyjne, dodatkowe nakłady finansowe, pracownicy. Władze w ciągu następnych sześciu miesięcy mają obowiązek zaraportowania, co zrobiono, by usunąć wady. – Takie rozwiązanie przełożone na grunt polski byłoby poważnym sprawdzianem dla całej polityki społecznej i dowodem na to, że jesteśmy społeczeństwem uczącym się, które wyciąga wnioski. Łatwo nie będzie, bo to wymaga uderzenia się w piersi, a nie karania dla samego karania. Gdyby np. okazało się, że pracownik socjalny za rzadko bywał w danej rodzinie, to zamiast zrobić z niego czarną owcę, należy zadać pytanie: czemu tak postąpił? Może był przeciążony pracą, może są braki kadrowe, a jeśli tak to, znów, dlaczego – słyszymy w Biurze RPD.
Nie do szuflady
Andrzej Dera potwierdza, że inspiracją jest rozwiązanie brytyjskie. – Teraz trzeba je przełożyć na polski system prawny – mówi. Ustawa będzie pierwszą taką w Europie kontynentalnej. – Zespół ekspertów będzie urzędował przy rzeczniku praw dziecka. Przeanalizuje każdy drastyczny przypadek, w szczególności te, które skutkowały śmiercią osoby nieletniej. Nie zastąpi prokuratury. Efektem jego prac będzie raport przekazywany parlamentarzystom przez RPD. Jeśli eksperci zauważą luki systemowe dotyczące np. funkcjonowania ośrodków pomocy społecznej, trafi on również na ręce ministra rodziny. Jeśli dopatrzą się konieczności zmian w funkcjonowaniu placówek medycznych, edukacyjnych czy policji, będą to odpowiednio resorty zdrowia, MEN czy MSWiA. Ważne, by nie trafiały do szuflady, ale były przesłanką do modyfikacji przepisów.
Renata Szredzińska cytuje dane: ok. 40 dzieci w Polsce pada rocznie ofiarami zabójstw, są przypadki, gdy oprawcami są rodzice. Prokuratura rocznie formułuje ok. 3,5 tys. aktów oskarżenia z art. 207 kodeksu karnego (fizyczne lub psychiczne znęcanie się nad osobą najbliższą). – W jednym z badań pytaliśmy o doświadczenia z przeszłości. 20 proc. ankietowanych przyznało, że doznawali przemocy ze strony rodziców. I nie były to klapsy, ale uderzenia paskiem, szarpanie – opowiada pytana o konieczność wprowadzenia ustawy.
Kiedy projekt ustawy będzie gotowy? Słyszymy, że najbardziej pożądanym terminem jest wczesna wiosna. – Ale jestem przeciwnikiem pisania pod kalendarz wyborczy. Prawo ma być po prostu dobre i przygotowane tak, by zyskało jak najszersze poparcie w parlamencie – mówi Dera.