W rozmowie z DZIENNIKIEM Marcinkiewicz bez ironii przyznaje, że szefowanie komitetowi Euro 2012 to zatrudnienie, o jakim wielu marzy. "Praca pewna do 2012 r., potem otwieranie mistrzostw, udział w nich, tysiące kibiców, a wcześniej też nie lada wyzwania, bo budowa stadionów, dociskanie kolanem i pilnowanie terminów, i nie tylko stadionów, ale całej infrastruktury, boisk treningowych" - wylicza były premier. Dodaje, że jego zdaniem taka osoba po prezydencie i premierze będzie trzecią osobą w państwie. "Wszyscy przecież żyjemy tymi mistrzostwami".

Reklama

Mimo to Marcinkiewicz odmawia przyjęcia tej intratnej posady. Dlaczego? Oficjalnie zasłania się obecną pracą: "Jestem w Londynie. Muszę dokończyć działania, które rozpocząłem tu w banku".

Marcinkiewicz zasiada obecnie w radzie dyrektorów EBOiR, ma kontrakt do maja. "A Euro trzeba robić już, decyzje podejmować w tej chwili" - tłumaczy i zapowiada, że chętnie będzie wspierał rząd w promocji przedsięwzięcia.

Według informatorów DZIENNIKA odmowa byłego premiera wynika jednak z jego obaw przed politycznym ryzykiem. Marcinkiewicz ma się obawiać braku samodzielności na oferowanym mu stanowisku. O odmowie rozmawiał z Grzegorzem Schetyną. Chciał z samym premierem, ale nie udało mu się, bo Donald Tusk był wtedy za granicą.

Reklama

Według niektórych rozmówców DZIENNIKA, z otoczenia byłego premiera Marcinkiewicz bał się też, że zostanie instrumentalnie wykorzystany. "Tam, gdzie osiągnąłby sukces, tam pokazano by Donalda Tuska. Tam, gdzie byłaby klapa, tam Kazimierz sam świeciłby za to oczami" - tłumaczy jeden z jego współpracowników.

Kolejny powód, dla którego były premier odrzucił „trzecią posadą w państwie” również wiąże się z przyczynami politycznymi. Marcinkiewicz ma coraz ściślejsze kontakty z politykami konserwatywnymi, którzy w ostatnim czasie opuścili PiS - Kazimierzem Ujazdowskim, Pawłem Zalewskim, Jerzym Polaczkiem, a także z Janem Rokią. Wszyscy oni obiecali sobie w ostatnim czasie bliską współpracę: chcą stworzyć własne środowisko polityczne, które będzie konkurencją wobec PO i PiS.

"Nie jest tajemnicą, że utrzymujemy ze sobą kontakty, więc nie powinno to nikogo dziwić" - potwierdza Paweł Zalewski, choć zaprzecza, by on i jego koledzy chcieli tworzyć nową partię. Kazimierz Ujazdowski dodaje: "Nie chcę odnosić się do tej konkretnej decyzji Kazimierza Marcinkiewicza, ale przyznaję, że nasze punkty widzenia na sprawy publiczne zbliżają się do siebie".

Politycy związani z grupą „uciekinierów” z PiS podkreślają, że cieszą się z tej decyzji. Bo, jak mówią, gdyby Marcinkiewicz zaangażował się w Euro 2012, to raczej nie mógłby tworzyć niczego nowego w polityce. "Szef organizacji Euro będzie jednoznacznie kojarzony z Platformą" - mówi były polityk PiS.