"Nangar Khel jest bazą wypadową talibów" - miał napisać amerykański wywiad w specjalnym meldunku operacyjnym, do którego dotarła "Rz".
"Rzeczpospolita" przypomina, że 16 sierpnia polski oddział ostrzelał wioskę z moździerza, zginęło wtedy siedem osób, w tym kobiety i dzieci. W amerykańskim dokumencie widnieje, że w tym samym dniu, kiedy doszło do ostrzału wioski przez Polaków, siły koalicyjne schwytały w Nangar Khel dwóch talibów. Znaleziono przy nich taśmę wideo z nagraniem egzekucji jednego z wysokich urzędników afgańskich współpracujących z siłami NATO. Egzekucji dokonali talibowie schwytani w wiosce.
Dokument z informacjami wywiadu USA nosi datę 17 sierpnia. Został dołączony do stenogramu z posiedzenia tzw. shury, czyli spotkania, które zwołano po śmierci cywilów. Wzięła w nim udział starszyzna wioski oraz przedstawiciele polskiej grupy bojowej, władz prowincji oraz żołnierze amerykańskich sił odbudowy Iraku. Na zebraniu była też afgańska policja i wywiad wojskowy.
Polska prokuratura nie zna jednak materiałów sporządzonych po tym spotkaniu. "Nie dotarły do nas" - mówi Karol Frankowski z poznańskiej Prokuratury Wojskowej, która prowadzi śledztwo. Śledczy nie wystąpili o wgląd w te akta - zauważa "Rzeczpospolita".
Z informacji "Rz" wynika ponadto, że we wtorek prezydium Sejmowej Komisji Obrony spotkało się z gen. Zbigniewem Woźniakiem, zastępcą naczelnego prokuratora wojskowego. Posłowie pytali, dlaczego prokuratorzy nie poprosili o wgląd w amerykańskie meldunki operacyjne. W odpowiedzi usłyszeli, że to skomplikowana sprawa, bo minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski musiałby w ramach tzw. pomocy prawnej wystąpić o to z wnioskiem do Stanów Zjednoczonych.
Generał Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca GROM, twierdzi, iż meldunek, do którego dotarła "Rzeczpospolita" jasno pokazuje, że aresztowani żołnierze działali na podstawie amerykańskiego rozpoznania, które w wiosce Nangar Khel zlokalizowało talibów.