"Sądzę, że Rosenthal spowodował wzburzenie nie ze względu na antysemityzm, lecz na ukryty w tym snobizm. Mogłem dać kurczaka, ale co ja bym z miesęm zrobił w Warszawie" - stwierdził w programie "Kropka nad i" Kochanowski, który rano w Radiu Zet przyznał się do tego, że dawał prezenty lekarzom.
"Mówiłem to do inteligentnego rozmówcy, jakim był redaktor Karnowski, nie wziąłem pod uwagę, że słuchają nas również idioci" - komentował wypowiedzi swoich przeciwników Kochanowski.
"Jak miałem wyrazić podziękowanie komuś i wdzięczność za to, co zrobił dla mojej matki i pragnienie, żeby się opiekował?" - pytał w rozmowie z Moniką Olejnik.
Kochanowskim jednak zainteresowała się prokuratura. Bo wypowiedż Janusza Kochanowskiego spełnia wszelkie elementy definicji łapówki opisane w kodeksie karnym...
Zgodnie z kodeksem karnym karze podlega nie tylko ten, który łapówkę przyjmuje, ale również ten, kto ją daje. Rzecznik praw obywatelskich, na antenie Radia Zet przyznał się zaś publicznie do tego, że ją dał - choć wręczony lekarzowi prezent nazwał "dowodem wdzięczności".
To jednak nie koniec kłopotów Janusza Kochanowskiego. Młodzież Wszechpolska zapowiedziała, że złoży do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znieważenia narodu polskiego.
Tłumacząc się dziś z wtorkowej wypowiedzi Janusz Kochanowski znów powiedział kilka słów za dużo. "Tak, Rosenthala, prawda? Może to dlatego, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Gdyby to był Włocławek (polska fabryka porcelany), może by nie wywołało aż tak strasznej burzy" - ironizował.
"Niech pan rzecznik mówi za siebie" - tak Lech Wałęsa komentował słowa rzecznika praw obywatelskich, Janusza Kochanowskiego, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". "Pan rzecznik chyba sam coś wyssał" - stwierdził w rozmowie z dziennikiem.pl były prezydent.