Prokurator postawił turystom zarzut "spowodowania zniszczenia w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach". Mężczyźni nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami po wyjściu z iławskiej prokuratury, gdzie byli przesłuchiwani.

W październiku do zakopiańskiego szpitala zgłosiła się dwójka turystów. Twierdzili, że w rejonie Doliny Chochołowskiej w Tatrach zaatakował ich niedźwiedź. Przyznali się wówczas do tego, że wraz z czwórką innych uczestników wycieczki w obronie własnej utopili zwierzę.

Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński od początku nie wierzył w tę wersję wydarzeń. Twierdził, że turyści musieli zwabić misia, o czym świadczyło między innymi porozrzucane pieczywo. "Z naszego doświadczenia wynika, że tak małe zwierzę nie mogło zagrozić dorosłemu człowiekowi" - przekonywał dyrektor Skawiński.

Ciało niedźwiadka zbadali biegli. Okazało się, że zwierzak był bardzo osłabiony infekcją bakteryjną. Przed śmiercią zadano mu także ciosy w głowę - prawdopodobnie obrzucono go kamieniami. Bezpośrednią przyczyną śmierci było jednak utonięcie.