"Przecież to jest oczywiste" - podkreśla szef LiD. I przypomina, że katastrofa wydarzyła się w zeszłą środę o godz. 19.07, zaś prezydent wsiadł na pokład swojego samolotu o 20.15. "Kto pilotuje ten samolot? Żołnierz, wojskowy pilot" - mówi Olejniczak. A skoro wojskowy, to zdaniem szefa LiD, musiał szybko wiedzieć o katastrofie.

Reklama

"Dzisiaj nikt nie ma refleksji, że to jest niemożliwe, żeby BOR nie wiedziało, żeby nie wiedział o tym sam prezydent" - mówił. "Otóż wszyscy dokładnie o tym wiedzieli" - uważa Olejniczak.

Zdaniem lidera LiD, każda wypowiedź w tej sprawie ze strony Kancelarii Prezydenta, kancelarii premiera i ministrów ośmiesza te urzędy. "To jest czymś niebywałym w kraju, gdzie mamy internet i łączność" - dodał.

Olejniczak zapewnia, że nie chce podgrzewać atmosfery. "Pokazuję tylko, że cała ta dwudniowa dyskusja, to była jedna wielka obłuda ze strony wszystkich, którzy w niej uczestniczyli, w celu zysku politycznego" - powiedział Olejniczak.

Kłótnia o to, kto kogo powiadomił o katastrofie, rozpoczęła się trzy dni po katastrofie CASY. Na antenie radiowej Trójki zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Robert Draba powiedział, że prezydent wyleciał z wizytą do Chorwacji o 20.15, bo nie miał informacji o katastrofie.

Reklama

MON odpowiedziało przedstawiając billingi, z których wynika, że resort dzwonił do BBN, ale telefonu nikt nie odbierał. Oficer z MON dodzwonił się dopiero o 19.56 i wtedy przekazał informację o katastrofie wojskowego samolotu.