Sen Kurski miał twardy, bo złodzieje swobodnie buszowali po jego posesji.
Znaleźli kluczyki do auta, dowód rejestracyjny i karty kredytowe. I spokojnie odjechali skradzionym wozem posła.
Kurski jest pewny, że to była zwykła bandycka napaść, a nie jakaś kradzież na polityczne zamówienie.
"Ale gdybym chciał być złośliwy, mógłbym powiedzieć, że pod rządami Platformy okradają pisowców. Ale nie mówię tego" - zażartował nawet poseł w telewizji TVN24.
To nie pierwsze doświadczenie Kurskiego ze złodziejami w ostatnich miesiącach. Na początku roku, gdy był w Stanach Zjednoczonych, skradziono mu bagaż. Polityk stracił wtedy swój sprzęt elektroniczny.