Najwyraźniej Jacka Kurskiego nieco poniosła ułańska fantazja. Wsiadł wczoraj na "ogon" radiowozu, którym akurat policjanci konwojowali przestępcę. Mundurowi nie bawili się w sprawdzanie numerów rejestracyjnych natarczywego kierowcy, tylko wezwali posiłki. Bali się, że to próba odbicia bandyty.

Reklama

>>>Kurski będzie strzelał do złych ludzi

Co gorsza, mężczyzna za kółkiem nie reagował na sygnały dawane przez policjantów o nie chciał się zatrzymać. Drogówka czym prędzej ustawiła więc blokadę na trasie Warszawa-Gdańsk niedaleko Ostródy. Dopiero widok uzbrojonych policjantów i radiowozów czekających na poboczu ostudził i zatrzymał kierowcę.

Jakież było zdziwienie policjantów, gdy okazało się, że ścigał ich poseł PiS Jacek Kurski. Tłumaczył, że spieszy się do Warszawy na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Ponieważ parlamentarzystę chroni immunitet, policjanci mogli tylko puścić go w dalszą drogę. Sporządzili też notatkę o zachowaniu Jacka Kurskiego. Prześlą ją marszałkowi Sejmu. Ten zdecyduje, czy skierować sprawę do komisji etyki poselskiej, która może upomnieć parlamentarzystę za nieparlamentarne zachowanie.

>>>Zobacz, gdzie Kurski parkuje na zakazie

"Wsiadłem w swój samochód i zacząłem się przedzierać do Warszawy. Zobaczyłem nagle jakieś dwa samochody na sygnale, pomyślałem, że to jest marszałek Borusewicz, który również nie dostał się na samolot, i że jedzie kolumna wioząca jakiegoś ważnego polityka do Warszawy, więc dołączyłem się do niej" - mówi Kurski.

"Dzięki temu mogłem minąć korki, nie tworzyłem żadnego zagrożenia. W Ostródzie okazało się, że to jednak nie politycy, tylko wieziono tam jakiegoś groźnego przestępcę i myślano, że ja się dokleiłem z jakimiś niecnymi intencjami, że po prostu próbuję odbić tamtego człowieka" - opowiadał Kurski.

Reklama

"Wyjaśniliśmy sobie sprawę z policją bardzo grzecznie i kulturalnie. Oczywiście tego robić nie należy. Nikt nie powinien przekraczać prędkości" - podkreślił Kurski. Dodał, że pokazał stróżom prawa legitymację poselską i mógł bez konsekwencji (chroni go immunitet) kontynuować jazdę do Warszawy. Oczywiście, już nie za policyjną kolumną.

Znacznie krócej sprawę komentuje policja: "Mamy tu do czynienia z łamaniem prawa, które nie powinno mieć miejsca" - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.

Tymczasem Kurski już zadeklarował, że "dobrowolnie podda się karze" poprzez wpłacenie jakiejś sumy pieniędzy na fundację ofiar wypadków komunikacyjnych. "Nikomu nic się nie stało, ani przez moment nie było żadnego zagrożenia" - zapewniał poseł.