51-letni Nigeryjczyk opowiada, że wyzwiska słyszy kilka razy dziennie. "Najczęściej mówią: asfalt, czarnuch, brudas, Kunta Kinte, Bambo, Murzyn" - mówi lekarz "Gazecie Wyborczej". I prosi, by nie ujawniać jego nazwiska, bo boi się prześladowań.

Reklama

Gdyby Polacy się nie myli?

Nigeryjczyk przyjechał do Polski 30 lat temu na studia. Ze wstydem odpowiada pierwszy kontakt z polską "tolerancją". "Zabrano nas, czarnoskórych studentów, na przedstawienie do szkoły. Tłum dzieci wyrecytował nam wierszyk <Murzynek Bambo>. Płonąłem z zażenowania. Jak to? To w Polsce uczą, że Afrykanie skaczą po drzewach, że się nie myją?" - wspomina swoje wrażenia.

Według niego, od takich pseudozabawnych wierszyków zaczyna się budowanie stereotypów. "Chciałby pan, żeby gdzieś uczono dzieci podobnego wierszyka o Polakach?" - pyta lekarz.

Zabawa w sikanie w spodnie

Żona lekarza opowiada o przykrościach i poniżeniu, jakie spotkało ich dzieci. "Kiedy syn poszedł do podstawówki, codziennie wracał do domu zsikany. Nie chciał powiedzieć dlaczego. Przyznał się po jakimś czasie. Rówieśnikom nie podobało się, że załatwia się razem z nimi w toalecie i go nie wpuszczali, robił więc w spodnie" - mówi. Kiedy poszła na skargę do dyrektorki, usłyszała: "On jest taki inny, dzieci tak się z nim bawią". "To miała być zabawa?" - oburza się żona Nigeryjczyka.

Emigrować, tylko dokąd?

Reklama

Po latach lekarz ma już dość. "Myślałem: będę leczył ludzi, za rok, dwa przyzwyczają się, uszanują. Trzydzieści lat minęło i jest nawet gorzej" - mówi.

Przyznaje, że nie wszyscy Polacy to rasiści. Ale niewiele to zmienia. "Mamy tu wielu znajomych, przyjaciół. Jestem już jednak zmęczony. Mam uraz i myślę o przeprowadzce do innego kraju" - zdradza.

Lekarza pobito 30 kwietnia. Policja zatrzymała sześciu bandytów, którzy go kopali. Najmłodszy ma 18, najstarszy 28 lat.