Jak dowiedział się "Fakt", Magdalena Cielecka od dłuższego czasu skarżyła się na ból szyi i kręgosłupa. Czasami tak się nasilał, że zaczęła mieć trudności z chodzeniem. Każdy krok był okupiony bólem. Trzeba było iść do lekarza. Ten nie pozostawił złudzeń: bez operacji się nie obejdzie. Na szczęście Cielecka nie należy do tych osób, które lekceważą opinie doktorów, mając nadzieję, że dolegliwość sama minie. Bo gdyby tak postąpiła, mogłaby nawet przestać chodzić. Urazy kręgosłupa szyjnego są na tyle poważne, że nieleczenie ich często prowadzi do kalectwa - zauważa bulwarówka.
Cielecka zdecydowała się na operację. Aby się jej poddać, aktorka musiała przerwać wszystkie swoje zajęcia. Producent filmu "Mniejsze zło", do którego właśnie trwają zdjęcia i w którym gra, tak wszystko zorganizował, by aktorka na razie nie musiała się pojawiać na planie - twierdzi "Fakt".
Zabiegi na kręgach szyjnych nie są skomplikowane, ale często się zdarza, że potrzeba specjalnych części i narzędzi do prawidłowego przebiegu operacji. W przypadku Cieleckiej trzeba było sprowadzać je specjalnie ze Szwajcarii. Operacja przebiegła pomyślnie i po kilku dniach aktorka mogła wrócić do domu - ujawnia bulwarówka.
Czy taka sytuacja w przyszłości się nie powtórzy? "Fakt" ma nadzieję, że nie. Bóle mogły się pojawić na skutek urazu lub zwyrodnienia. Takie dolegliwości zdarzają się też po przeciążeniu mięśni, ale w przypadku Cieleckiej ten scenariusz raczej odpada. Aktorka co prawda dużo trenuje, ale nigdy nie przesadza, nie forsuje się ponad siły - zauważa bulwarówka.
Na szczęście aktorka najgorsze ma już za sobą i oprócz opatrunku na szyi nie ma śladu po jakimkolwiek zabiegu. "Magda się już dobrze czuje. W tej chwili jest we Francji i promuje spektakl <Anioły w Ameryce> - uspokaja w "Fakcie" mama aktorki.