Dla rodziny i przyjaciół aktora jego choroba była prawdziwym szokiem. Glinka zawsze bardzo dbał o swoje zdrowie. Nie pił, nie palił, aktywnie uprawiał sport. Swoją sylwetkę zawdzięcza kulturystyce, w której osiągał sportowe sukcesy. Dziś przebywa pod ścisłą kontrolą lekarzy - pisze "Fakt".

Reklama

Kiedy poczuł się źle i trafił do szpitala, usłyszał diagnozę: rak trzustki, który wymaga natychmiastowej terapii. Wysoki, barczysty Marian Glinka do dziś obsadzany jest w rolach potężnych mężczyzn i typowych twardzieli. I taki jest w serialu "Klan", gdzie wcielił się w rolę masażysty i właściciela siłowni.

"To twarda osobowość i waleczny facet. Wierzę, że wszystko będzie dobrze i wkrótce wróci na plan serialu" - mówi Paweł Karpiński, reżyser serialu.

Na razie aktor przechodzi intensywną terapię. Jego czas wyznaczają wizyty lekarskie i zabiegi chemioterapii. Prawie nie wychodzi z domu, gdzie troskliwie opiekuje się nim żona. Początek choroby to najtrudniejszy okres dla chorego. Aktor jest osłabiony, zmęczony i senny - martwi się "Fakt".

"To stało się w ciągu jednej chwili, w niedzielne popołudnie, w domu aktora. Nagle zasłabł" - mówi Katarzyna Romanis, drugi reżyser "Klanu". "To okaz zdrowia, ale na raka nikt nie ma patentu" -dodaje. Choroba aktora zbiegła się z przerwą w kręceniu zdjęć do serialu. "Głęboko wierzę, że w październiku spotkamy się znowu na planie" - mówi "Faktowi" Karpiński.

Rodzina i przyjaciele aktora też ani na chwilę nie tracą nadziei. Otuchy dodaje im fakt, że Marianem Glinką zajmuje się ten sam lekarz, który od lat prowadzi Krzysztofa Kolbergera. Jak dotychczas, ze świetnymi rezultatami.