Takie pismo dotarło do dyrektorów szkół w całym kraju.
Nie uszło ono uwadze autora książki "Ślepnąc od świateł". Jakub Żulczyk wyraził swoje oburzenie wpisem na Facebooku.
Minister Edukacji Narodowej będzie sprawdzał, czy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach. Czyli cham, mentalny, a może i nie tylko nazi-skinhead, prostak, który wygląda, jakby właśnie ściągnięto go z pobitego afrykańskiego studenta, ubrano w garnitur i wysłano do ministerstwa, człowiek, którego horyzont intelektualny zawiera trzy felietony Ziemkiewicza, pół książki Henryka Pająka i stary numer Szczerbca, będzie robił nauczycielom ideologiczne kontrole - pisze.
Zwraca uwagę, że Przemysław Czarnek nie przejmuje się tym, że nauczyciele wciąż nie są dobrze opłacani a ich czas pracy wydłużył się.
Nie przejmuje się tym, że realne płace w sektorze nie drgnęły od czasów Marii Konopnickiej. Że system podkręcono tak, że realny czas pracy nauczyciela wynosi czasami 18 godzin na dobę. Nie interesuje go też zdrowie psychiczne uczniów w trakcie lockdownu, jakiekolwiek usprawnienie procesu e-nauczania, które kuleje jak stara szkapa przed odstrzałem - punktuje ministra.
Tak, ku*wa, w takim kraju żyjemy. A jego koleżanka Macierewiczowa będzie bredzić w Radiu Maryja, że protesty organizuje kłamstwo smoleńskie. A jakiś jego asystent, anonimowa m*nda z iq - 20, powie, że nie jesteśmy Polakami. Że my, ludzie, sprzeciwiający się torturowaniu kobiet, NIE JESTEŚMY POLAKAMI - stwierdza, odnosząc się do wypowiedzi doradcy Czarnka, który odmówił biorącym udział w strajku prawa do nazywania się Polakami.
Na koniec bije w Jarosława Kaczyńskiego.
A za wszystkim stoi straszno-śmieszny, mlaszczący mikrus któremu dętka odkleiła się do reszty 10 lat temu, pewnego tragicznego, kwietniowego dnia. Boże, raczej cię nie ma, chociaż cholera wie, więc mimo wszystko zapytam - czy ty widzisz tych sk**wieli? - pisze.