Ppor. Michalska odniosła się do sytuacji przy granicy polsko-białoruskiej, w okolicy Usnarza Górnego, gdzie od kilkunastu dni po stronie białoruskiej koczuje grupa cudzoziemców. Zapytana została m.in. o obecność na miejscu parlamentarzystów i sytuację z udziałem posła Koalicji Obywatelskiej Franciszka Sterczewskiego. We wtorek wieczorem media obiegło nagranie, na którym widać, jak poseł próbuje biegiem wyminąć kordon Straży Granicznej i przekazać koczującym torbę z jedzeniem.

Reklama

- Tego typu działania na pewno nie ułatwiają nam naszej pracy. Szanujemy parlamentarzystów i prosimy, aby oni szanowali też naszą pracę i służbę. Widzieliśmy, że to zamieszanie wywołało duże zainteresowanie u służb białoruskich. Chyba też nam nie o takie zainteresowanie chodziło - powiedziała rzeczniczka Straży Granicznej.

Poseł Sterczewski, pytany o tę sytuację w rozmowie z wp.pl mówił m.in., że "trochę śmieszą" go argumenty, jakoby chciał przekroczyć granicę. - Chciałem podejść na tę samą wysokość, na jakiej znajdują się radiowozy i wozy transportowe SG, które otaczają obóz uchodźców. Zatem jeżeli ja chciałem tę granicę przekroczyć, to służby już dawno i dalej tę granicę bezprawnie przekroczyły - mówił.

Rzeczniczka, pytana o informację, że polska SG otacza koczujących cudzoziemców, wyjaśniła, że za nimi stoją służby białoruskie. - Apelowaliśmy, aby spróbowali zabrać te osoby. I faktycznie, białoruskie służby chciały zabrać całą grupę w ubiegłym tygodniu. Część z osób zabrały, w tym kobiety i dzieci, a te osoby, które pozostały, w ogóle nie chciały przejść z tego miejsca - ani w głąb Białorusi, ani w kierunku przejścia granicznego. One nie chcą opuścić tego koczowiska - podkreśliła.

"Nie dopuszczają do nielegalnego przekroczenia granicy"

Zapytana, jak rozumieć obecność na miejscu białoruskich funkcjonariuszy, ppor. Michalska powiedziała, że strona białoruska przekazała stronie polskiej, że oni nie dopuszczają do nielegalnego przekroczenia granicy. Jak wyjaśniła rzeczniczka, taka informacja padła w wymianie korespondencji służbowej miedzy polską SG a białoruską służbą graniczną.

- W piśmie do nas napisali, że prowadzą działania, aby nie dopuścić do przekroczenia granicy przez tę grupę z Białorusi do Polski - podkreśliła ppor. Michalska.

Rzeczniczka SG odniosła się też do pytań o liczebność grupy cudzoziemców i o doniesienia, że są w złym stanie zdrowotnym. - Widzimy 24 osoby, ale trudno nam powiedzieć, czy nie ma tam jeszcze kilku osób. Jest kilka namiotów, więc tam też ktoś może być. To wszystko dzieje się po stronie białoruskiej. Te osoby się rotują, zwykle w nocy, kiedy my tego nie widzimy. Nie widzimy żadnych dzieci. Jest około 20 dorosłych mężczyzn i cztery albo pięć dorosłych kobiet. Dostarczane jest im jedzenie, widzieliśmy nawet papierosy - powiedziała funkcjonariuszka.