Ziemkiewicz przyleciał do Anglii wraz z żoną i córką, która zaczyna studia na Oxfordzie. Ziemkiewicz chciał uczestniczyć w inauguracji roku akademickiego córki, która będzie uczyć się na wydziale biochemii.

W poniedziałek Ziemkiewicz opowiadał o zatrzymaniu w Salonie24. Na lotnisku podczas kontroli paszportowej usłyszał, że "trzeba wyjaśnić pewne rzeczy". - Przez 1,5 godziny byłem zwodzony, że to problem techniczny, bardzo uprzejmie. Zapewniano, że zaraz zostanę wpuszczony. Przez następne dwie godziny nic się nie działo. Zadzwoniłem więc do konsula - relacjonował.

Reklama

Następnie - jak mówił - poproszono go do "pokoju przesłuchań", zebrano od niego odciski palców, zrobiono rewizję osobistą i wykonano zdjęcia, a po pół godzinie powiedziano, że jest aresztowany. Zabrano mu rzeczy osobiste, dokumenty, leki na cukrzycę i telefon.

- Po pewnym czasie pojawił się urzędnik emigracyjny i powiedział mi, że oni i tak mnie nie wpuszczą z powodu moich poglądów politycznych - relacjonował Ziemkiewicz. Dodał, że urzędnik nie był w stanie powiedzieć, o jakie poglądy chodzi. Zaznaczył, że pozwolono mu porozmawiać telefonicznie z żoną i konsulem. Po godzinie został wypuszczony. - Być może pomogła interwencja konsula - dodał.

Reklama

Sprawa z 2018 roku

Ziemkiewicz przypominał, że w 2018 r. miał mieć w Wielkiej Brytanii trzy spotkania autorskie, które miały odbyć się w Bristolu, Cambridge i pod Londynem. To ostatnie - jak mówił - zostało odwołane po interwencji posłanki Partii Pracy Rupy Huq. Lewicowa posłanka zarzuciła polskiemu dziennikarzowi m.in. szerzenie mowy nienawiści i antysemityzmu. Huq miała - według Ziemkiewicza - zgłosić sprawę do Home Office, w efekcie czego wykład odwołano.

Zdaniem dziennikarza, także za sobotnim zatrzymaniem mogła stać brytyjska posłanka, którą nazwał "jawną antysemitką". Dodawał, że początkiem jej kariery politycznej była akcja, żeby parlament brytyjski specjalną uchwałą przeprosił międzynarodową społeczność muzułmańską za to, że Wielka Brytania stworzyła państwo Izrael.

Reklama

Ziemkiewicz powiedział, że prawem każdego państwa jest decydowanie o tym, kto jest wpuszczany na jego terytorium. Natomiast - jak ocenił - "warto by było określić jakieś kryteria".

"Sytuacja uderzyła w moją rodzinę"

- Cała sytuacja najbardziej uderzyła w moją rodzinę i moją prywatność – podkreślił publicysta.

Pytany, czy po sobotnim zajściu nie obawia się nagonki na swoją córkę, powiedział: - Córka jest dorosła. Jest silną, bardzo uzdolnioną kobietą. Jestem przekonany, że da sobie również radę z lewactwem brytyjskim – odpowiedział.

- Wychowałem dziewczynę, która zafascynowała się inżynierią genetyczną. To kwestia przypadku, że najlepsza uczelnia w dziedzinie inżynierii genetycznej znajduje się w Wielkiej Brytanii. Gdyby ta uczelnia była w Turcji, to pani Rupa Huq mogłaby mnie pocałować w obrazek - stwierdził w Salonie24.