"Człowiek z otoczenia byłego prezydenta Lecha Wałęsy zaatakował operatora telewizyjnego. Do zdarzenia doszło na sali sądowej tuż po zakończeniu kolejnej rozprawy Braun przeciw Wałęsie. Pikanterii całej sprawie dodaje sposób, w jaki zareagowali na incydent funkcjonariusze policji sądowej" - pisał portal polityczni.pl.
"Ten pan spokojnie stał i filmował wyjście Lecha Wałęsy z sali. Nikogo nie prowokował i nagle został <z otwartej> ręki uderzony w twarz" - powiedział portalowi onet.pl jeden ze świadków zajścia.
Były prezydent Lech Wałęsa broni swojego człowieka, bo jego zdaniem Gulczyński to spokojny człowiek. "Ale nie każdy musi mieć taką anielską cierpliwość, jak ja" - dodał Wałęsa, który uważa, że jest to zwykła prowokacja. Gulczyński twierdzi, że nikogo nie uderzył, bo nie jest "osobą agresywną". Mimo to zgłosił się już na policję, która potwierdza ten fakt.