Japońscy armatorzy tną koszty w obliczu kryzysu. Gigantyczny frachtowiec firmy Nippon Yusen K.K. ruszył właśnie w pierwszy rejs wspomagany energią słońca. Statek, to olbrzym. Ma 200 metrów długości, a w jego ładowniach mieści się 6400 samochodów, w tym przypadku frachtowiec przewozi Toyoty.
Na statku za 2,4 mln dolarów zamontowano 328 panele słoneczne, w sumie o mocy 40 kilowatów. Wyprodukowana dzięki nim energia elektryczna będzie używana m.in. do oświetlenia statku. Normalnie na frachtowcach energia elektryczna produkowana jest z generatorów na ropę. Na razie prąd dostarczany przez panele, to ledwie 0,2 procenta zapotrzebowania na energię napędzającą jednostkę. Ale armator zapewnia, że będzie pracował nad wymiernym poprawieniem tego wyniku.
Tymczasem dużo lepsze rozwiązanie może przynieść pomysł studenta Politechniki Warszawskiej Kamila Jankowskiego, który niedawno dostał nagrodę w konkursie firmy Bayer na „Ambasador Zrównoważonego Rozwoju”.
Kamil sięgnął po rozwiązanie stosowane już sporadycznie w czasie wielkiego kryzysu naftowego w latach 70-tych, opracował je teoretycznie i udowodnił, że faktycznie może działać. Chodzi o olbrzymie skrzydło-żagle rozwijane na transportowcach na pełnym oceanie. Żagiel taki przypomina ogromne skrzydło do kite-surfingu i wypuszczony jest wysoko w powietrze. Kamil swoją pracę konkursową napisał na przykładzie jachtów, ale patent spokojnie można zastosować na gigantycznych transportowcach do wspomagania tradycyjnych silników spalinowych. Żagle pozwolą zaoszczędzić nawet 10 proc. paliwa, a to przy ilościach zużywanych przez frachtowce ogromny zysk.
Szacuje się, że od 1,5 do 4,5 procent światowej emisji gazów cieplarnianych pochodzi właśnie w transportu morskiego. Możliwe, że w przyszłości statki będą łączyć oba źródła energii odnawialnej.