>>> Zobacz wideo z miejsca katastrofy
Wypadek wydarzył się w piątek rano. Mały samolot Piper PA-34 wystartował z lotniska w Lake in the Hills, miasteczka nieopodal Chicago. Sześcioro Polaków prywatną maszyną leciało na krótkie wakacje do miasta Clearwater na Florydzie. Mieli zostać tam do wtorku – relacjonuje portal faktychicago.com.
Z szóstki ofiar czwórka to piloci chicagowskiego klubu American-Polish Aero-Club, pozostała dwójka to 22-letnia kobieta i jej ojciec. Polskie służby dyplomatyczne nie dysponują bardziej precyzyjnymi informacjami na ich temat. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że z dużym prawdopodobieństwem byli to obywatele polscy na stałe mieszkający w Chicago – powiedział „DZIENNIKOWI” Paweł Pietrasieński zastępca konsula generalnego w Chicago.
Samolot spadł w Zachodniej Wirginii niedaleko miasta Kenova, trzy kilometry od lotniska Tri State. Zdaniem rzecznika Amerykańskiej Agencji Lotniczej pilotowi mogło zabraknąć paliwa. – 15 minut przed katastrofą kontaktował się z wieżą lotniska i zgłosił, że leci na prawie pustym baku. Potem nadał sygnał mayday – powiedział Associated Press rzecznik agencji Jim Peters.
>>>Obsługa lotów nie potrafiła pomóc pilotowi
Ta wersja jest tym bardziej prawdopodobna, że samolot trzy razy podchodził do lądowania na lotnisku Tri State. Świadkowie twierdzą, że samolot leciał niebezpiecznie nisko, a przed samym upadkiem wykonał ostry zwrot o 180 stopni, po czym zaczepił o linię wysokiego napięcia. – Leciał tak nisko, że mogłem rzucić w niego kamieniem – relacjonował jeden ze świadków. Mężczyzna chwilę później usłyszał głośny huk, a w okolicy zgasły światła.
>>>Czempiński: Pilot popełnił błąd
Według miejscowych kontrolerów, przyczyną wypadku mogła być zła pogoda – padał śnieg, a widoczność była mocno ograniczona.