Mężczyzna, który w środę usłyszał zarzut to czwarta osoba podejrzana w toczącym się śledztwie. 5 kwietnia zarzuty w tej sprawie usłyszeli ojczym i matka chłopca. Oboje zostali aresztowani, w poniedziałek prokuratura poinformowała, że przedstawiła zarzut także ciotce Kamila.

Reklama

Chłopiec jest pod opieką personelu Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach (GCZD), gdzie został przewieziony 3 kwietnia br. Ma rozległe oparzenia i złamania kończyn. Lekarze w dalszym ciągu określają jego stan jako bardzo ciężki. "Dziecko cały czas jest w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Wciąż największym problemem jest ciężki przebieg choroby oparzeniowej u chłopca, spowodowanej rozległymi oparzeniami i nieleczeniem ran oparzeniowych przez wiele dni" - przekazał szpital.

Kolejne zarzuty

Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie powiedział, że w środę przedstawiono zarzut szwagrowi matki Kamila – mężowi jej siostry, która usłyszała zarzut przed kilkoma dniami. Wszyscy mieszkali w tym samym domu. - Mężczyzna usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy pokrzywdzonemu, z którym wspólnie zamieszkiwał, w sytuacji, w której pokrzywdzony znajdował się w stanie zagrażającym jego życiu lub narażającym go na ciężki uszczerbek na zdrowiu - powiedział prokurator. Jak dodał, mężczyzna mimo stanu dziecka nie wezwał służb ratunkowych ani nie zrobił niczego innego, by mu pomóc.

Podejrzany nie przyznał się do winy – twierdził, że dużo pracował, mało czasu spędzał w domu i nie widział sytuacji, które uzasadniałyby jego reakcję. Mężczyźnie grozi kara do 3 lat więzienia, po przesłuchaniu trafił pod dozór policji.

Kilka dni temu podobny zarzut usłyszała żona tego mężczyzny. Jest podejrzana o to, że od 29 marca do 3 kwietnia nie udzieliła pomocy swojemu ośmioletniemu siostrzeńcowi, który w tym czasie znajdował się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia.

Kobieta nie reagowała, gdy dziecko było polewane wrzątkiem przez ojczyma, bite i umieszczane na rozgrzanym piecu węglowym, nie wezwała też pomocy – podawała prokuratura. Również ta podejrzana nie przyznała się do popełnienia przestępstwa wyjaśniając, że nie widziała zdarzenia, w trakcie którego dziecko miało być polane wrzątkiem. W dalszych wyjaśnieniach nie zaprzeczyła, że miała świadomość, że dziecko jest poparzone. Nie potrafiła jednak odpowiedzieć, dlaczego nie wezwała pomocy medycznej. Również ona trafiła pod dozór policji.

O sprawie zawiadomił biologiczny ojciec

Reklama

Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia br. Interweniowała policja. Chłopca z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Lekarze z GCZD mówili 5 kwietnia o jego rozległych oparzeniach: głowy, tułowia oraz kończyn i złamaniach kończyn. Sygnalizowali walkę o życie dziecka i perspektywę jego długiego leczenia.

Ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B. prokurator zarzucił, że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.

Podejrzanemu zarzucono też, że znęcał się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem - poprzez bicie, kopanie po całym ciele oraz przypalanie papierosami i spowodowanie u niego licznych złamań kończyn oraz rany oparzeniowe.

Matka chłopca Magdalena B. jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Nie reagowała bowiem na zachowania męża i nie udzieliła dziecku pomocy. Prokuratura zaznacza, że spoczywał na niej szczególny obowiązek opieki nad dzieckiem.

Dawid B. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił złożenia wyjaśnień. Do winy przyznała się także matka chłopca, ona składała wyjaśnienia. Oboje zostali aresztowani na trzy miesiące.

Jak wcześniej informował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Częstochowie, rodzina ośmiolatka była od marca 2021 r. objęta wsparciem pracownika socjalnego. Wcześniej nie było informacji wskazujących, że dziecko może doświadczać przemocy.

Częstochowski sąd zdecydował, że najmłodsze dzieci, które mieszkały z Dawidem i Magdaleną B., trafią do pieczy zastępczej, a starsze do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Magdalena B. ma szóstkę dzieci – dwójkę najmłodszych z obecnym mężem Dawidem B., a czwórkę pozostałych z innymi dwoma mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się ubiegłym roku.

Krzysztof Konopka