Sprawę nagłośnił blog "The Consumerist". Z nowego regulaminu portalu Facebook zniknął między innymi zapis o tym, że użytkownicy mogą usunąć z serwisu swoje treści kiedy zechcą i wówczas licencja na wykorzystanie tych danych - informacji, zdjęć i filmów - wygasa. Wszystko, co użytkownicy wgrają na serwery, stawało się jego własnością po wsze czasy.
>>>Facebook: wasze dane należą już do nas
Zmiana regulaminu została przeprowadzona po cichu, więc dopiero po kilku tygodniach użytkownicy zwrócili uwagę na kontrowersyjną treść nowych zapisów. W ciągu zaledwie trzech dni administratorzy serwisu zostali wprost zasypani skargami od grubo ponad trzystu tysięcy oburzonych internautów. Niektórzy w ramach protestu kasowali swoje konta. No i dopięli swego.
"Kilka tygodni temu zrewidowaliśmy nasz regulamin, chcąc wyklarować niektóre kwestie związane z naszymi użytkownikami. W ostatnich dniach dostaliśmy masę pytań i komentarzy na temat zmian i tego, co oznaczają one dla ludzi i ich danych. W odpowiedzi na ten odzew, zdecydowaliśmy się przywrócić poprzedni regulamin na czas rozwiązania spornych kwestiii" - napisał dziś z samego rana Mark Zuckerberg, założyciel i dyrektor generalny Facebooka.
"Ponad 175 milionów ludzi korzysta z Facebooka. Gdybyśmy byli państwem, byłby to szósty największy kraj świata pod względem ludności. Zasady użytkowania nie są więc tylko dokumentem zabezpieczającym nasze prawa. Są generalnym dokumentem wskazującym, jak serwis może być wykorzystywany przez ludzi na całym świecie. Dlatego musimy mieć pewność, że odzwierciedla on wyznawane przez nich zasady i wartości" - tłumaczył swą deyzję Zuckerberg.
24-letni szef Facebooka zapowiedział, że następna wersja regulaminu będzie już napisana jasnym i zrozumiałym dla każdego językiem, który nie wzbudzi wątpliwości interpretacyjnych. Zasady nie będą też naruszać praw użytkowników do dzielenia się danymi i ich kontroli. Na czas prac nad nowym regulaminem, utworzono specjalne forum Facebooka, na którym każdy użytkownik może zaproponować właściwe - jego zdaniem - rozwiązania.
Co na to użytkownicy serwisu?
"Dziękuję za poważne rozważenie sprawy. Szkoda tylko, że nie zrobiliście tego przed wprowadzeniem nowych zasad użytkowania. Uważam, że możliwość dzielenia się zdjęciami z moją porozrzucaną po świecie rodziną jest siłą tego serwisu. Jednocześnie nie chcę narażać przyjaciół i bliskich na to, że nasze zdjęcia zostaną wykorzystane w nieoczekiwany sposób. Z tego samego powodu nie sprzedaję rodzinnych albumów zdjęć agencjom fotograficznym" - pisze na forum użutkowniczka Anne Becker Brink.
"Moje życie nie może być własnością Facebooka, który powinien służyć do utrzymywaniu kontaktu z innymi ludźmi. To ja decyduję, kto może oglądać mój profil, zdjęcia czy wypowiedzi. I tylko ja mam prawo, aby w pewnym momencie uciąć swoją interakcję ze światem" - argumentuje Rodrigo Meza López z Chile.
"Zdjęcia nie mogą stawać się własnością Facebooka. Dla przykładu - mój chłopak jest profesjonalnym fotografem i czasami publikuje swoje prace na stronie Facebooka, aby jego przyjaciele mogli je obejrzeć, a nie wydrukować. Jeśli ktoś chce wykorzystywać jego zdjęcia, powiniene za nie zapłacić." - pisze Sara Madden z Houston w Texasie.
"Tylko ja mogę decydować o tym, co może dziać się z moimi pracami, zdjęciami i informacjami. Tylko ja wybieram, kto je może oglądać, a kto nie. Właśnie dlatego skasowałem konto na Myspace i założyłem profil na Facebooku. Szukałem prywatności" - zauważa Widad Luqman z Detroit.