"Tomasz Kammel jest profesjonalnym prezenterem i nie wykluczamy z nim dalszej współpracy, ale na innych zasadach" - powiedział DZIENNIKOWI Wojciech Pawlak, dyrektor "dwójki", w której Kammel prowadził programy.
>>>Kammel po aferze nabrał wody w usta
Prezenter może więc dostać kolejną szansę. Problem w tym, że prawdopodobnie nie stanie się to szybko. Atmosfera po aferze finansowej ze szkoleniami dla Pekao SA - w której głównymi "bohaterami" był on i jego partnerka Katarzyna Niezgoda - musi trochę przestygnąć.
"Kammel nie cieszył się ostatnimi czasy rekordową sympatią widzów. Kontrakt gwiazdorski płaci się m.in. za wizerunek prezentera. A wartość Kammela jest teraz ujemna" - powiedział DZIENNIKOWI jeden z managerów TVP.
Jedno jest pewne: telewizyjni managerowie chwilowo nie stawiają na Kammela. Odkąd wyszło na jaw, że jego była firma Sparrow dostawała gigantyczne zlecenia z pionu szkoleniowego Pekao SA, którym zarządzała Niezgoda, wszystko zaczęło się psuć. Niezgodę wyrzucono z banku za nieetyczną działalność, a jemu odebrano nawet taką fuchę jak prowadzenie opolskiego festiwalu.
Tomasz Kammel pluje sobie w brodę, że uwikłał się w aferę finansową, przez którą stracił pracę w TVP. Według informacji DZIENNIKA jego kontrakt opiewał na kwotę około 35 tysięcy złotych miesięcznie. Telewizja nie da mu jednak "zginąć". Już szykuje mu nową fuchę na otarcie łez.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama