Badanie jednak nie kłamało. 35-latek miał we krwi dokładnie 8,9 promila alkoholu - podaje tvn24.pl. Lekarz, który przyjmował, a pracuje w służbie zdrowia 19 lat, nigdy jeszcze w całej karierze nie widział tak pijanej osoby.
"Powtórzyliśmy badanie trzykrotnie, dlatego uważamy, że jest wiarygodne. W mojej 19-letniej karierze lekarskiej nie miałem jeszcze takiego przypadku" - powiedział TVN24 lekarz Lech Wilczek. Dodał on także, że za dawkę śmiertelną uważa się 5 promili.
W momencie kiedy pijanego w sztok mężczyznę zatrzymała policja, był on jeszcze w stanie wyjaśnić, że upił się tak na rodzinnej imprezie. Potem jednak alkoholowy rekordzista świata stracił przytomnść i trafił na oddział toksykologii.
Po całonocnym trzeźwieniu mężczyzna odzyskał przytomność i wyjdzie do domu. Nie pamięta co się działo poprzedniego dnia. "Żeby osiągnąć takie wyniki, trzeba być jak Kubica. Trzeba jeździć i jeździć, by osiągnąć takie prędkości, których normalny człowiek by nie przeżył" - żartuje Wilczek.