"Gdy przyjechałam do mojego synka myślałam, że pęknie mi serce" - mówi "Głosowi Pomorza" Bożena Mróz, mama chłopca. "Usłyszałam: <mamo dlaczego oni mi to zrobili? Czy to za karę? Mamo, pomóż mi żyć!>" - opowiada kobieta.
Po interwencji matki 11-letni Michał został przewieziony z szpitala Zdroje w Szczecinie do innego. Tam okazało się, że chłopiec ma złamane obie nogi. Od razu trafił na stół operacyjny. U Michała stwierdzono złamanie obu kości udowych i kości piszczelowej. Zszokowana matka złożyła skargę na szpital Zdroje.
Placówka po przeprowadzeniu kontroli nie dopatrzyła się uchybień. Jednak w ramach ugody zaproponował kobiecie pięć tysięcy złotych. Matka chłopca odmówiła, za to powiadomiła prokuraturę w Kołobrzegu. Śledczy czekają na opinię biegłego, a ten ma na jej wydanie... nawet dwa lata. Do momentu wydania opinii sprawę zawieszono.
Gdyby TVN 24 nie pokazała historii chłopca, pewnie nikt by się nią nie zajął. Dzięki interwencji stacji na sprawę Michała zareagowało Biuro Praw Pacjenta przy Ministerstwie Zdrowia.Do jutra dyrekcja Szpitala w Zdrojach ma czas na przedstawienie wyjaśnień w tej sprawie.