"W dniu 14 września 2009 r. wieczorem przebywałem w Parku Skaryszewskim na spacerze. Często bywam w tym parku o różnych porach, gdyż jest dość blisko mojego miejsca zamieszkania. Spacerując alejkami po paru minutach przebywania w parku podszedł do mnie i zagadał o papierosa dość postawny mężczyzna w wieku około 35-40 lat, ubrany w czarny sportowy dres” - tak Sebastian Błaszczyk opisuje zajście sprzed kilku dni. "Ponieważ nie palę, więc odmówiłem, ale wywiązała się przy okazji miła rozmowa, tak więc zaczęliśmy spacerować dalej razem. Po jakimś czasie poczuliśmy potrzebę wysikania się. Ponieważ nie zauważyliśmy w pobliżu żadnego WC ani Toi-Toi'a, udaliśmy się w najbliższe w danym momencie zarośla" - relacjonuje Błaszczyk.

Reklama

W tym momencie (...) znienacka okrążyło nas czterech młodych funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Po okrążeniu nas rozdzielili mnie z nowo poznanym i również bardzo zaskoczonym kolegą (za chwilę zresztą puszczono go bez wylegitymowania wolno) i jeden z funkcjonariuszy powiedział, bym przygotował dokumenty sugerując przy okazji, że robiliśmy coś niestosownego i zakazanego. Inny funkcjonariusz z kolei cały czas świecił mi prosto w oczy silnym światłem z latarki.

Dalej mężczyzna realcjonuje, że strażnicy oskarżyli go o uprawianie seksu w miejscu publicznym i postraszyli, że za to może trafić do więzienia na na trzy lata, gdzie będzie gwałcony. Miano go także zwyzywać od "pedałów”.

Strażnik miał go też znienacka uderzyć pałką. Po kilkunastu minutach zastraszania i grożenia strażnicy Błaszczyka nie spisali i odeszli. Mężczyzna jednak postanowił, że nie odpuści i chce złożyć oficjalną skargę.