"PiS nie jest źle postrzegany, jest źle przedstawiany. Ta agresja wobec nas jest obecna w atmosferze i debacie publicznej. Być może to było przyczyną, jest to prawdopodobne. Jeżeli tak by było, to oznaczałoby po prostu sytuację, w której z demokracją mamy niewiele wspólnego" - mówiła wyraźnie wzburzona Jolanta Szczypińska. Dodała, że poranek - kiedy zaatakował napastnik - to zwyczajowa pora otwarcia wielu biur poselskich.
"Wyrażam wielkie zaniepokojenie, jestem w wielkim szoku. To oznacza, że inne biura poselskie nie są bezpieczne" - dodała posłanka PiS.
"Ja to odbieram jako rezultat pewnego klimatu, tych oskarżeń rzucanych na podatny grunt. Nie wiem, czy ja mam się bać teraz chodzić do własnego biura, spotykać się z ludźmi" - mówił z kolei poseł PiS Andrzej Dera.
"Padają słowa o dorzynaniu watahy, o tym, że krew się poleje. Słowem można również zabić. Dzisiaj mamy przykład, że słowa trafiły na podatny grunt" - mówił.