Kijów rozpatruje kilka możliwości rozwoju sytuacji - wyjaśnia rzecznik prezydenta Petra Poroszenki, Światosław Cehołko. Po pierwsze, że za konwojem wtargną rosyjskie wojska. Inny scenariusz zaś to taki, że konwój po wjeździe na Ukrainę będzie specjalnie zaatakowany przez dywersantów i to również może być pretekstem dla rosyjskiej agresji. Trzeci, najbardziej pożądany, scenariusz to taki, w którym konwój wjedzie przez punkt graniczny, a ukraińscy celnicy i przedstawiciele OBWE sprawdzą ładunek.

Reklama

Konwój będzie się poruszać po terytorium kontrolowanym przez separatystów, a po przyjeździe do Ługańska pomoc będzie rozdzielać Czerwony Krzyż. Do sprawy odniósł się też Walery Czałyj z administracji prezydenta. Jak zaznaczył, społeczność międzynarodowa radzi Ukrainie, aby za wszelką cenę unikała powodów do interwencji Rosji. Jak dodał, większości komentarzy stwierdza, że sprawa konwoju jest swego rodzaju pułapką i jeśli Ukraina nie będzie się zgadzać na wjechanie rosyjskiej pomocy, Kreml wykorzysta to jako pretekst do wprowadzenia swoich wojsk.

Wczoraj konwój miał dotrzeć na jedno z przejść granicznych położonych w obwodzie charkowskim. Ukraińcy zgodzili się przyjąć pomoc pod warunkiem, że certyfikować ją będzie Czerwony Krzyż, a ładunek przepakowany będzie na granicy z rosyjskich ciężarówek na ukraińskie. Rosyjski konwój jednak na przejście nie dotarł. Jest wciąż w drodze.