Według śledczych, niedoszły zamachowiec chciał wysadzić w okolicach parlamentu wojskowy transporter wypełniony czterema tonami saletry amonowej. Prokuratura szacuje, że gdyby plan udało się zrealizować, to w odległości 60 metrów od miejsca wybuchu zniszczone zostałoby wszystko, natomiast w promieniu 400 metrów doszłoby do znacznych uszkodzeń. Istniałoby też bardzo duże zagrożenie dla ludzi.

Reklama

Prokurator Piotr Kosmaty wyjaśniał, że jedna z wersji planu zakładała, że ładunek w transporterze zostanie zdalnie odpalony przed budynkiem parlamentu. Druga - że pojazd staranuje jedną ze ścian Sejmu. - Uważał, że SKOT-em przejechałby ochotnik, którego werbował - podkreślał prokurator. Dodał, że druga wersja, którą przedstawił Brunon K., zakładała zwerbowanie ciężko chorego człowieka, który wraz z pojazdem wysadzi się w powietrze.

Były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie do przeprowadzenia zamachu chciał zwerbować 12 młodych i lojalnych osób. W tym celu organizował na uczelni darmowe szkolenia z materiałów wybuchowych. - Prezentował przy tym swoje poglądy zmierzające do przekonania słuchaczy, że tylko poprzez kroki rewolucyjne można zmienić sytuację w Polsce, która jego zdaniem jest źle rządzona - relacjonował prokurator.

W sumie Brunon K. usłyszał dziewięć zarzutów. Między innymi planowania i przygotowywania zamachu na Konstytucyjne organy RP, nakłaniania innych osób do przeprowadzenia zamachu i nielegalnego posiadania broni oraz materiałów wybuchowych. Zdaniem śledczych, jego działalność miała charakter terrorystyczny. Niedoszłemu zamachowcowi grozi 15 lat więzienia.

Z tezami prokuratury nie zgadza się obrońca Brunona K. - Groźba zamachu na Sejm nie była poważna - zapewnia Maciej Burda. Jak przekonują prokuratorzy, Brunon K. zamówił już materiał wybuchowy, który chciał użyć. Nie zgadza się z tym obrońca oskarżonego. - Zakres przygotowań był bardzo nikły. Nie doszło do zgromadzenia materiałów wybuchowych. Tak naprawdę wszystko rozgrywało się w ramach działań operacyjnych ABW - twierdzi adwokat Brunona K.

Nie zgadza się też z innym zarzutem: posiadania broni. - Mój klient nie przyznał się do posiadania 35 sztuk broni. Uważam, że nie ma dowodów wskazujących, że on kiedykolwiek tę broń miał. I przede wszystkim nie ma dowodów, że była to broń o właściwościach bojowych - mówił adwokat.

Aktem oskarżenia objęto także dwie inne osoby. O handel i nielegalne posiadanie broni oskarżeni zostali: 26-letni Artur K. i 43-letni Maciej O.

Były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie został zatrzymany przez ABW 9 listopada. Dziś zakończyło się trwające prawie rok śledztwo w tej sprawie.